Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wludzkistrój.Towarzyszyłojejokołodwudziestu
podobnychosobnikówiwłaśnietozaniepokoiłoPeliela.
Doktóregochórunależysz?spytał,jakby
odniechceniastrzepującpyłzeswojejbogatozdobionej
zbroi.
JestemWerchielodparłnieznajomy,pochylając
niecogłowę.ZchóruPotęg.
Pelielprzyjrzałsięstojącymprzednimwojownikom
izauważył,żeichciałanosząokropneblizny,świadczące
ostoczonejniedawnokrwawejbitwie.Ci,zktórymi
walczyli,musielirównieżnależećdoistotniebiańskich.
Trudnobowiembyłoinaczejwyjaśnićtakdotkliwe
obrażenia.
Cotakiegomusiałosięstać,kiedymojemyśli
błądziłygdzieindziej?
zastanowiłsięPeliel.
Achtak,tropicieleupadłychPelielrzucił
odniechcenia,przekrzykującwiatr,którydąłteraz
zezdwojonąsiłą,jakbyteżchciałgoostrzec.Szukałeś
mnie,WerchieluzchóruPotęg?Jegowłasny,
nieużywanyodtysięcylatgłos,wydawałmusięszorstki
iobcy.Przypominałprzesuwaniepłyttektonicznychpod
powierzchniąZiemi.Ajeślitak,toczemuzawdzięczam
tenzaszczyt?
To,żeprzemówiłpotakdługiejprzerwie,sprawiało
muradość.Wmyślachpowróciłdoczasu,kiedyporaz
ostatniposługiwałsięmową.Wielewiekówtemudzikikot
lampartwjakiśtrudnydowytłumaczeniasposób
wspiąłsięwpobliżezachodniegowierzchołkatej
wielkiejgóry.Ciekawpobudek,jakiekierowały
zwierzęciem,Pelielobjawiłsięprzednim.Lampart
umierał.PolarnyklimatKilimandżarozimowąporąwyssał
całeciepłozgibkiego,cętkowanegociałazwierzęcia.
Malakimzwróciłsiędoniegowjęzykuzwierzątispytał,
coprzywiodłogowtakniegościnnerejony.Zdychający
naśniegulampartodparł,żeprzyciągnęłagotunaszczyt
perspektywaujrzeniaczegośwspanialszegoniżsamo
Kilimandżaro.Dałsięskusićaurzeemanującej
zMalakima.Pelieluśmiechnąłsię,zastanawiającsię,czy
tasamaaurajegowszechwładzysprowadziłatutajtakże
WerchielaiPotęgi.