Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Bezczelnymłokosie!–ryknąłPeliel,ajegodonośny
głosodbiłsięechemwśródszczytów,niczymhuk
schodzącejlawiny.Sięgnąłrękąwkierunkulodowato
niebieskiegoniebaidobyłzpowietrzapotężnąbroń,
emanującąniebiańskąenergią–budzącygrozęmiecz.
Poczym,nienamyślającsiędługo,uderzyłnimwszczyt
góry.Wtymmiejscuziemiarozstąpiłasię,agłęboka
szczelinasięgnęławdół,przezcałezboczeKilimandżaro,
ażdostópaniołówPotęg.
–Możeszsobiepomstować,ilezechcesz,strażnikuJego
Słowa–powiedziałWerchiel,wzbijającsięwpowietrze
narówniepotężnychskrzydłach,zdalaodtrzęsącejsię
ziemi.–Toniczegoniezmieni.–Potychsłowach,
podniósłrękęiopuściłją,dającswoimgwardzistom
sygnałdoataku.
AniołowiePotęgrzucilisięnaMalakimazwściekłym
wrzaskiemiobnażonąognistąbronią.Pelielzareagował
błyskawicznie,krzyżującznimiswójmieczwykuty
zburzyipalącnapopiółpierwszegozniebiańskich
wojowników.Niestanowilionidlaniegonajmniejszego
zagrożenia,amimotoatakowaligo,ginącjeden
podrugim.KiedyostatnizaniołówPotęgspłonąłujego
stóp,aichpopiółrozwiałmroźnywiatr,Malakimodwrócił
siędoichdowódcy.
Werchielstałniewzruszony,zdłońmisplecionymi
zaplecami.Najegotwarzyniebyłowidaćchoćbycienia
współczuciadlatych,którzypoleglinajegorozkaz.
–Wiedziałeś,żeniemajązemnążadnychszans
–wycedziłprzezzębyPeliel,nieopuszczającmiecza,
gotówuderzyćwkażdejchwili.
PrzywódcaPotęg,któryposłałswoichżołnierzy
napewnąśmierć,przytaknąłochoczo.
–Amimotokazałeśimmniezaatakować.Dlaczego?
Czyitychceszpodzielićichlos,WerchieluzchóruPotęg?
Próbujeszwtensposóbzachowaćtwarz,ginączręki
silniejszegoodsiebie?
AniołuśmiechnąłsięiMalakimPelielprzezmomentbył
pewien,żetaanielskaistotarzeczywiściepostradała
zmysły.UśmiechnatwarzyWerchielaświadczyłotym,