Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
intencji.Widzącmojąniezdecydowanąminę,dodał:
Wybawmnie,awzamianzałatwięcijakiściekawy
wywiadizdjęcialepszeniżwszystkietamtepismaki
ra​zemwzięte.
Niepodobałomisięto,jaknazywadziennikarzy,ale
mającdowyborutrzymaćdzióbnakłódkęidostać
dostępdolepszegomateriałualbounieśćsięambicją
ipolegaćnatymcowyjdzie(alboinie)zmojego
lep​kiegoapa​ra​ciku,po​sta​no​wi​łamwy​braćtopierw​sze.
Okej,aletylkochwila.
Paniredaktor,niemusisięmniepanibać.Jestem
najbardziejnieszkodliwyczłonkiemtegocyrku.Dłonią,
wktórejtrzymałdrinka,wskazałnabawiącychsięcoraz
huczniejludzi.Paniprzodem.Zzaczepnąminą
po​cze​kał,minęgonascho​dachibędęszłaprzednim.
Mogłabymprzysiąc,żespecjalniepróbujemnie
zawstydzićijaknicwłaśniegapisięnamój
(zza​do​wo​le​niemmu​szeprzy​znać,żezgrabny)ty​łek.
Dlaczegotujesteśskorotakbardzogardzisztymi
ludźmi?Nie​wąt​pli​wietenfa​cetbyłdlamnieza​gadką.
Chodź.Wziąłzuchwalemojąrękęipoprowadził
nabalkon,zktóregomogliśmyswobodnieoglądać
wszystko,cosiędziałonadolewśródgości.Widzisz
tegofaceta,którywłaśnieudaje,żeśmieszygożart
pre​miera?
Ktoto?
MójojciecRamiroCarreraRios.Gospodarztego
spęduoso​bli​wo​ści.
Spojrzałamnaniegozdziwionaipotrząsnęłamgłową.
Niewidziałamjegonazwiskanazaproszeniu,które
do​sta​łamodAny.
Nierozumiem,dlaczegoznimprzyszedłeśskoronie