Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
gabinecie,iżecowieczórpóźnownoc,zanimodeszła,wsuwała
miwustaswójjęzykjakchlebpowszedni,jakpożywnypokarm,
święteniemalciało,któremucierpienia,jakichzaznaliśmyzjego
powodu,przydająjakgdybyduchowejsłodyczy,toporównaniem,
jakiemisięnarzuca,niejestnoc,którąkapitandeBorodinopozwolił
mispędzićwkoszarach,uwalniającmnietymdobrodziejstwem
odprzelotnejjedynietroski,leczta,kiedyojciecprzysłałmamę,
byspałananiewielkimłóżkuustawionymobokmojego.Takotokiedy
życieporazkolejnymanaswyzwolićodnieuchronnego,zdawałosię,
cierpienia,czynitowinnychokolicznościach,niekiedytak
odmiennych,żemyślotym,otrzymanałaskabyławobuwypadkach
takasama,ocierasięoświętokradztwo!
KiedyAlbertynausłyszałaodFranciszki,żepomimomrokusypialni
inieodsłoniętychokienjużnieśpię,niekrępowałasiętrochę
hałasować,biorąckąpielwgotowalni.Wtedyczęsto,zamiastczekać
napóźniejszągodzinę,szedłemdosąsiedniejłazienki,bardzo
przytulnej.Niegdyśdyrektorteatruwydawałsetkitysięcyfranków,
żebyprawdziwymiszmaragdamiustroićtron,naktórymdiwagrała
rolęcesarzowej.Baletyrosyjskienauczyłynas,żezwykłagraświateł,
odpowiednioustawionych,tworzyrównieokazałe,abardziej
różnorodneklejnoty.Tazłudnascenografianiedorównujewszakże
wdziękiemtej,którąoósmejranosłońcewstawiawmiejsceinnej,
doktórejprzywykliśmy,codzienniewstającdopierowpołudnie.Aby
zasłonićnasodzewnątrz,oknanaszychłazienekniebyłygładkie,lecz
przymarszczonesztucznym,niemodnymjuższronem.Słońcenagle
barwiłonażółtotenszklanymuślin,złociłogoi,odkrywającwemnie
jakiegośdawniejszegomłodzieńca,długoprzyćmionegonawykiem,
odurzałomniewspomnieniami,zupełniejakbymznajdowałsięnałonie
przyrodywśródpozłacanychliści,międzyktórymiprzemykałnawet
jakiśptaszek.Bezprzerwybowiemsłyszałempogwizdywanie