Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Starszapanizrecepcji(paniTereska,jakzdążyłsięjużpierwszego
dniadowiedzieć)najegouwagi,żenależałobykiedyśwyremontować
teobskurnebudy,tylkowestchnęłaistwierdziłazewzruszeniem
ramion,żekiedystarySobczykżył,tojeszczejakośtotrzymał
wgarści,alejaksynwszystkoprzejął,tojużwiadomo,żenicztego
niebędzie.„Alecojatamsiębędę,panie,odzywać.Jeszczezwolnią.
Icowtedyzrobię,kawalerze?Gdzierobotęnastarośćznajdę?”
Westchnąłiruszyłścieżkąkupołyskującejmiędzydrzewamitafli
jeziora.Opartyodrzewopopatrzyłnazwiewneoparymgłyrozsnute
naddelikatniepomarszczonąpowierzchniąwody,naniedużąwysepkę
woddali,naodległybrzegporośniętylasemorazmasywnąbryłę
ośrodkaKorab,zwąskimpasemplażyorazpomostemwchodzącym
kilkanaściemetrówwwodę.Ciszyporankaniemąciłonicpoza
szumiącymigdzieśwkoronachsosenkroplamiporannegodeszczu.
Zszedłnabrzegiwzdłuższaroburejplażypodążyłkuprzystani.
Butwiejącedeskipomostuniebezpiecznietrzeszczałypodstopami.
Najegokrańcustaładrewnianaławeczka,naktórejmożnabyło
odpocząćpocałymdniu,aoświciechłonąćotulonyspokojemimgłą
obrazekroztaczającysięprzedoczaminibyogromnafototapeta.
Ktośsiedziałnaławce.Szczupłakobiecapostaćodługich,
upiętychztyłublondwłosach.Chciałsiędyskretniewycofać,lecz
starypomostzaskrzypiałporazkolejnyikobietaodwróciłagłowę.
Uśmiechnąłsię,speszony,aonaodwzajemniłauśmiech.Byłaładna
nienachalnąurodązadbanychkobiet,którewiedząc,żenicnie
muszą,robiązeswoimciałemdokładnietyle,iletrzeba,abynie
popaśćwprzesadę.
Przysiądziesiępan?Głosmiałapewny,prawiemęski,ale
przyjemnyizachęcający.Byłbydurniem,gdybynieskorzystał
zzaproszenia.
Delikatnymakijażpodkreślałjejsubtelnąurodę,pastelowykolor
bluzkiharmonizowałzjaśniutkimbeżemspodniitylkomocny,