Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Niechpantampopłynie.Zawszejakaśodskoczniaodwakacyjnej
nudy.
Nienudzęsię.Dużospaceruję,trochępływam.Paręlat
naurlopieniebyłem.
Askądpanprzyjechał?Jeżelimogęspytać.Uniosłarękę
wprzepraszającymgeście.
ZWarszawyodparł.Żadnatajemnica.
Dotakiejdziury?Zestolicy?Wyglądałanazdziwioną.
Tymrazemtoonsięuśmiechnął.
Opróczurlopumamtujeszczeparęinnychsprawdozałatwienia.
Rozumiem.Odwróciłagłowęiprzymknęłaoczy.
Patrzyłnaniącorazbardziejurzeczony.Zaplecamirozległsię
nagledobiegającyodstronynamiotówpłaczdziecka.Kobieta
otworzyłaoczy,jakbycośzbudziłozesnu.Wstałazławki.
Muszęleciećpowiedziała,zanimpodałamuwyciągniętądłoń.
Miałamocny,męskiuścisk.Wystarczywspomnieńnajedenraz.
Cieszęsię,żepanaspotkałam.
Iodeszła,pozostawiającposobiechłóddłoniikarminowy
uśmiech.
Ijeszczecoś.
Kiedystraciłzoczuispojrzałtam,gdzieprzedchwiląsiedziała,
dostrzegłleżącąpodławką,złożonąnaczworokartkę.Zaintrygowany,
rozłożyłiprzeczytał.Równe,eleganckiekobiecepismo
informowało:
Niechpanpopłynienawyspę.Onatamjest.
Spojrzałwkierunku,wktórymodeszła.Którędywyszła?Brama
wjazdowanaterenośrodkabyłajeszczezamknięta.Ścieżką
odpomosturuszyłkuogrodzeniu.Wystarczyłotylkoobejśćbudynek
stróżówki,byznaleźćdziuręwsiatceukrytązakrzakiemdzikiegobzu.