Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
triumfująco.Byłniższy,niżsięzpoczątkuwydawało.Plamanabiałej
koszulinabraławsłońcubrązowawegokoloru.Mężczyznazauważył
spojrzenieWernera,boodruchowozasłoniłjąbrzegiemkurtki.
–Porzygałemsię,szlagbyto…Amożeidobrze.–Potoczył
dokołamałoprzytomnymwzrokiem.–Gdziemojatorba?–burknął,
alezarazmachnąłręką.–Znajdziesię.Podrzucimniepandoośrodka?
Samniedamrady.
–Wolałbymnieparadowaćpolesiewsamychslipachodrana.–
Wernerpopatrzyłposobie.
–Odstawimniepandoośrodka,apotempopłyniełódkąnapole
itamjązostawiprzyplaży.Późniejktośponiąprzyjdzie.Załatwię
to.–Mężczyznaobszedłognisko,zaglądajączapnie,zerknąłwkrzaki
izarógszopy,poczymruszyłwstronęzatoczkiiwsiadłdołódki.
Nerwowymruchemotworzyłskrytkę,wyjąłzniejsaszetkę
zdokumentamiiprzejrzałszybko.Wyraźnieuspokojony,pomachałnią
doobserwującegowszystkoWernera.–Toważne!–Odłożyłsaszetkę
namiejsce,ostrożnieusiadłnadnieioparłgłowęoburtę.–Płyniepan
czynie?–rzucił.
Wernerrazjeszczeomiótłwzrokiempolanę,starającsięzachować
wpamięciwszystkieszczegóły.„Onatamjest”–napisałakobieta.
Gdzie?
Doośrodkadopłynęliwmilczeniu.Sierońprzysypiał,trzymającsię
burty,anaplażęwypełzłniczymjakiśprzerośnięty,wiotkirobak.
Zbladłbardzo,najwidoczniejkołysaniełodziwzmogłodziałanietego
wszystkiego,cownimjeszczeznocyzostało,naszczęścieopanował
bezwarunkoweodruchyorganizmuimachnąwszyrękąnapożegnanie,
powlókłsięwstronęgłównegowejściaośrodkawypoczynkowego.
KiedyWernerwróciłnapolenamiotowe,paniTeresaurzędowała
jużwbarakurecepcji.Podszedłdoszerokiegookienkaizapukał
wszybę.Starszakobietaoderwaławzrokodrozłożonegonablacie
brukowcaizdjęłaokulary.