Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sentymentalno-wychowawczymi.Onsiedziałwpłóciennymfotelu
wpatrzonywdal,podczasgdyonarozłożyłastolikiprzyniosła
znamiotuskrzynkęznaczyniami.
Odstronydomków–starychdrewnianychkonstrukcjiwkształcie
olbrzymichtrójkątów–doszłygopierwszeodgłosyintensywnej
krzątaniny:męskiepokrzykiwania,wspominkiwczorajszejświetnej
zabawy,odczasudoczasusalwarubasznegorechotu.Odpalanie
kuchenekgazowych,niespodziewanygwizdczajnika,tuiówdzie
brzękzbieranychiwynoszonychnaśmietnikbutelek.Naokocztery
rodziny,dwieurządzonetunastałe,dwieprzyjezdne,weekendowe.
Ijeszczeosiedlenamiotówtużprzyzejściunaplażę.Pięć
malutkichdwuosobowychiglooustawionychwokrągwokół
prowizorycznegomiejscanaognisko.Odjakiegośczasukrzątałsię
tukrępyłysiejącyksiężulowdresieisandałach.Resztatowarzystwa–
młodziakiobupłci–spali,wymęczeniwczorajszymidyskusjami
oBogu,zmarłympapieżuiświętejpanience,któragdzieśtumiałasię
podobnokiedyśobjawić.
–SzczęśćBoże–usłyszał.PaniTereskawyglądałazokienka
igestemprzywoływałaksiędza,którynajwyraźniejprzygotowywałsię
doporannejtoalety.Zprzerzuconymprzezramięręcznikiemimocno
wypchanąkosmetyczkąpodpachąpodszedłposłuszniedobudynku
recepcji.
Iwtedywłaśnie,jaknadanyznak,powietrzerozdarłprzeraźliwy
pisk.Rozszedłsięwciszyporanka,tymstraszniejszy,
żeniespodziewany.Jednocześniezdrzewwokółpałacuwzleciały
wniebostadawronzpotwornym,nieludzkimskrzekiem.Wszcząłsię
rejwach,Wernerskoczyłnarównenogi.Tenkrzykniebyłkrzykiem
rozbawionegodziecka.Tobyłwrzaskprzerażenia.Spojrzałwstronę
hipisów.Oniteżpatrzyliposobie.Kobietakrzyknęła:„Ranyboskie,
dzieci!”irzuciłasięwkierunkubramy,trącającprzytymstolik,który
zbrzękiemupadłnaziemię.Mężczyznawstałzfotela,