Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zaromatycznympłynemwkolorzehebanu.Ostrożniepostawił
jenastolikuiusiadłwfotelunaprzeciwko.Upiłniewielkiłykidopiero
wtedyzadałpytanie,októrymwiedział,żezadaćjemusi:
–Jakonsięczuje?
–Niki?–Martawzięłafiliżankędoręki.Żadnegolakieru
napaznokciach,zauważył.Palcedługiejakupianistkiowinęławokół
filiżanki,jakbychciałajeogrzać.–Przeżyje.Ramięjeszczedrętwieje,
choćnienatyle,żebyniemógłnormalniefunkcjonować.Tydzień
temuwróciłdopracy.
–Wiesz,ocopytam.
Spoważniała.
–Acocimampowiedzieć?Trochęsięrozsypał.Poszpitaluprzez
kilkatygodniniewychodziłzdomu.Możepotrzebujedziałania?
Panowanianadsytuacją,wzięciasprawwewłasneręce?
Umilkła.Wiedział,żenieprzyjechaładoniegonatowarzyską
pogawędkę.
–Mów–powiedział.–Nieprzedłużajmytego.
Westchnęła.
–Napoczątektło,dobrze?
–Każdaporządnaopowieśćzaczynasięodtła.Szczęśliwe
dzieciństwoczyjeszczedalej?
Uśmiechnęłasię.
–Rozpocznęodmiejsca.–Wstała,podeszładooknaispojrzała
narozświetloneuliceścielącesięujejstóp.–Musiszwiedzieć,
żechoćterazteżmieszkamwmieście,todorastałampozanim,
wewsi,któranazywasięDobrowola.Totakatrochęwieś,trochęnie
wieś.KiedyśnazywaliśmyjąUzdrowiskiem,bomamywpobliżuduże
jezioroiośrodekwypoczynkowy.Ludziezjeżdżalidonasnawakacje
niczymdonadmorskiegokurortuiDobrowolaztegogłównieznana
byławokolicy.Samośrodekpodupadłbardzoostatnimiczasy,ale