Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Oilewogóleowzględyjakichkolwiekkobietsięjużstarał.
Zjednejstronybyłniesamowiciemęskiiprzystojny,zdrugiej–
bezpośredniiszczery,ajednocześnieopanowany.Mężczyznęzogrodu
przywołałdoporządkujedyniesłowem,atwardemięśnie,któreczuła
podjegomarynarką,gdyodprowadzałjądopowozu.
Niepowinnawogóleonimmyśleć!
Zawszewtakichsytuacjachpotrafiłazapanowaćnademocjami;nie
byłajakinnenaiwnepannywzdychającedokogoś,ktochcejeusidlić
izniewolić.Szczyciłasięswoimchłodemicałkowitąobojętnością
naumizgikolejnychabsztyfikantów.Dlaczegotymrazemmiałobybyć
inaczej?Niepowinnoprzecież!Ajednak…
Pytaniaiobrazyszumiałyjejwgłowiepodobniejakwypityprzed
snemkieliszekporzeczkowegowina.Usnęłatejnocyotulonamiękką
kołdrądopieronakrótkoprzedwschodemsłońca.
Zeszła,zmyślnieomijającjadalnię,ipobiegławkierunkugabinetu
ojca.
–Dzieńdobry.Czynaszplanpowiódłsięitenrozwiązłydżentelmen
możejużspaćspokojnie?Niemiałamokazjispytaćwoźnicy
ocokolwiek,bociotkanieodstępowałamnienakrok,kiedypanna
Babcookopowiedziałajejozajściuwogrodzie.
–Dzieńdobry,mojadroga.–Wyjrzałzzastosupapierów
piętrzącychsięnajegomahoniowymbiurkubaronOstrowski.
–Wszystkozostałojużzałatwione.Pozatymniktniewieotwoim
udzialewtymprzedsięwzięciu.Imamnadzieję,żetakpozostanie.
–Spojrzałnaniąwymownie.–Pozwolisz,żeniebędziemywracaćjuż
dotejsprawy.
–Dobrze,alechcęwiedzieć,coztąmłodądamą.
–Dostałarubininawszelkiwypadekudziaływspółce,której
skradzionedokumentydotyczyły.Chodziłownichopożyczkę,która
byłajużuregulowana,alemogłapodważaćwiarygodność
współudziałowcówiznacznieobniżyćwartośćichakcji.Teraznie
tylkoniepowienicnatentemat,lecztakżesamadopilnuje,żeby
plotektakichniebyło.Wkońcuodtegozależy,czywzbogacisię
wnajbliższymczasie,czynie.
–Bardzosprytnie–stwierdziłazuznaniemSabina.–Naprawdę
jestempełnapodziwu,ojcze.
–Cieszęsię,ateraz–jeślimożesz–poprośoherbatęijakieś
ciasteczka,bozakilkaminutspodziewamsięważnegogościa.
–Szkoda.Miałamnadziejęzadaćcijeszczekilkapytań.
–Zadaszjepóźniej,Sabino.Toniepowinnozająćzbytdużoczasu.