Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Czującpanikęipragnieniewydostaniasięzpułapki,wktórejsię
znalazłem,szarpnąłemsięgwałtownie,starającsięwyrwaćzgardła
sprawiającemidyskomforturządzenieiusiąść.Jednakwtym
momenciedomojegołóżkapodbiegłokilkaosóbiprzytrzymałomnie
naposłaniu.Jednaznichzrobiłamizastrzyk,poczułemzimno
rozchodzącesięwgóręmojegoramieniaiusłyszałemmęskigłos,
którykaleczącangielski,oświadczyłznaganą:
Amerykaninleżeć…Amerykaninniewstawać!
Próbowałemsiębronićprzednieznanymiludźmi,którzy
uniemożliwialimiruchy,atakżeprzeddrętwieniem,jakiezaczęło
mnieobejmować.Okazałemsięjednakzbytsłabyfizycznie,bysię
imprzeciwstawić.Pochylającesięnademnątwarzezlałysię
wjedność,amnieogarnęłaciemność,którejjedynymplusembyłoto,
żeprzestałemodczuwaćkłującybólztyługłowy.
***
Biegłem.
Pędziłemnajszybciej,jakumiałem,międzykolumnami
wypełnionejzłotemsali.Kulepadałygęsto.Ostrzałmniedoganiał.
Wostatniejchwilidotarłemdodrzwiiwypadłemnazewnątrz,
naskąpanewupalnymsłońcupołudniapałacowepatio.Najegośrodku
znajdowałsiękwadratowybasen.Bezwahaniawskoczyłemdoniego
izanurkowałem.Unoszącesięnawodzienenufaryukryłymnieprzed
wzrokiemdwóchgoniącychmniewartownikówwykrzykujących
dosiebierozkazypoarabsku.Jedenznichstanąłnabrzeguakwenu
iprzykucnął,mierzącwciemnątońzkarabinumaszynowego.
Wykorzystałemtenmoment.Podpłynąłemdoniego,wynurzyłem
sięgwałtownieichwyciłemgozakołnierz,jednocześniewyciągając
muzzapaskapistolet.Wymierzyłemdoniegoiprzestrzeliłem
mugardło.Krewmężczyznyzbryzgałamitwarz,jednakniemiałem