Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pasuje?
–Jaknajbardziej.–Dziennikarkauśmiechnęłasięczarująco,
poczymwłożyłaswójdyktafoninotesdotorebkimarkiGucci.
–Wtakimraziedozobaczenia,panieambasadorze.Liczę,żepotej
kolacjipołączynasjeszczewięcej…
Ruszyławstronęwyjściazgabinetu,kręcącseksownieponętnym
tyłeczkiemskrytympodmateriałemobcisłejspódnicy.Johnposzedł
zanią.
Byłaniezłąszprychą.Szkoda,żebyłatym,kimbyła,ale
przynajmniejszykowałsięinteresującywieczór,choćpołudnie
zapowiadałosięnawetbardziejobiecująco.Zadowolonypodszedłem
dozakrytejarrasemścianynaprzeciwkobiblioteczkiiuniosłem
tkaninę,podktórąznajdowałosięukryteprzejście.Otworzyłem
niewielkiedrzwiczkiiznalazłemsięnaszczyciekrętychschodów.
Zbiegłempostopniachipokonawszylabiryntskąpooświetlonych
piwnicznychkorytarzy,dotarłemdoukrytegonaichkońcu
pomieszczenia.
–Nicmuniezrobiliście?–zapytałemdwóchkomandosów
stojącychpodżelaznymidrzwiami.
–Malekkopoharatanągębę,aletakjakpanprosił,jeniecjestcały
–odpowiedziałjedenznich.
–Jeszcze.–Uśmiechnąłemsiękrzywo,poczymwszedłem
downętrza.
Celabyłaniewielka,pozbawionaokien.Betonoweściany
wytłumiono.Żadendźwiękniebyłwstaniewydostaćsiępozamury
tegopomieszczenia,podobniejakniemógłdoniegodotrzećżaden
sygnałzzewnątrz.Naśrodkustałodrewnianekrzesło,doktórego
przywiązanoarabskiegomężczyznę.Byłzakneblowany,ajegooczy
rzucałygniewnespojrzenia.Dwóchkolejnychżołnierzypilnowało
jeńca,stojączajegoplecami.
Podszedłemdowięźniaiściągnąłemtaśmęzjegoust.Mężczyzna