Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
namchłodzątwarz,apłynązkątów,zokolicoknalubzmiejsc
oddalonychodogniaijużochłodzonych;pokojeletnie,gdziemiło
jestczućsięzespolonymzciepłąnocą,gdzieblaskksiężyca,wsparty
nauchylonychokiennicach,rzucadostópłóżkaswojązaczarowaną
drabinę;gdzieśpisięprawienawolnympowietrzu,nibysikora
kołysanawiatremnaczubkupromienia;czasamipokójLouis
XVI,takwesoły,żenawetpierwszegowieczoranieczułemsięwnim
zbytnieszczęśliwy;gdziekolumienkilekkopodtrzymującesufit
rozchylałysięztakimwdziękiem,abywskazywaćichronićmiejsce
łóżka;czasami,przeciwnie,ówpokójmałyatakwysoki,wznoszący
sięstożkowatonawysokośćdwóchpiętericzęściowowyłożony
mahoniem,gdzieodpierwszejsekundyczułemsięmoralniezatruty
nieznanymzapachem„bagna”przeciwmolom,przekonanyowrogości
fioletowychfiranekiobezczelnejobojętnościzegaraskrzeczącego
głośno,takjakbymnietamniebyło;gdziedziwaczneibezlitosne
lustrooczworograniastychnogach,zagradzającukośniejedenkąt
pokoju,żłobiłosobienieprzewidzianemiejscewbłogiejpełnimego
zwykłegopolawidzenia;gdziemyśl,silącsięprzezgodzinycałe
zmienićmiejsce,naciągnąćsięwzwyż,abyprzybraćściślekształt
pokojuiwypełnićgowreszciedoszczytuolbrzymiegoleja,
wycierpiałatamwieleciężkichnocy,gdyleżałemwyciągnięty
włóżku,zpodniesionymioczami,zczujnymuchem,zopornymi
nozdrzami,zbijącymsercem:dopókiwreszcieprzyzwyczajenienie
zmieniłokolorufiranek,niekazałozmilczećzegarowi,nienauczyło
litościskośnegoiokrutnegolustra,niestłumiło,oileniewygnało
zupełnie,zapachubagnainiezmniejszyłoznaczniepozornej
wysokościsufitu.Przyzwyczajenie!robotnicazręczna,alebardzo
powolna,którazrazupozwalanaszemuduchowicierpiećcałetygodnie
wtymczasowejsiedzibie;alektórąmimowszystkowinniśmy
błogosławić,bobezprzyzwyczajenia,zdanynawłasneśrodki,duch
naszniebyłbyzdolnyuczynićnamżadnegomieszkaniamieszkalnym.
Tak,terazbyłemjużrozbudzony;ciałomojeokręciłosięostatni
razidobryaniołpewnościzatrzymałwszystkodokołamnie,ułożył
mniepodmojąkołdrą,wmoimpokoju,iustawiłmniejwięcej
naswoimmiejscuwciemnościkomodę,biurko,kominek,okno
naulicęidwojedrzwi.Alenapróżnowiedziałem,żenieznajdujęsię
wtamtychmieszkaniach,które,wmętnejchwiliprzebudzenia,jeżeli
niejawiłymisięwwyraźnymobrazie,toprzynajmniejpozwalały
miwierzyćwichmożliwość.Pamięćmojajużdziałała:zazwyczajnie