Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
starałemsięusnąćnatychmiast;spędzałemwiększączęśćnocy
przypominającsobiedawniejszeżycie,wCombrayuciotecznejbabki,
wBalbec,wParyżu,wDoncières,wWenecji,gdzieindziejjeszcze,
przypominającsobiemiejsca,osoby,któretamznałemito,comsam
widział,ito,comionichopowiadano.
WCombraycodzienniepodwieczór,nadługozanimmiałemsię
położyćdołóżkaipędzićbezsennegodzinyzdalaodmatkiibabki,
sypialniamojastawałasięstałymibolesnympunktemmoich
zainteresowań.Abymnierozerwaćwowewieczory,gdymiałemminę
zbytżałosną,danomilatarnięmagiczną,którąprzedobiadem
zakładanonalampę.Nakształtdawnycharchitektówiszklarzyzepoki
gotyku,latarniatazmieniałanieprzejrzystośćścianwnieuchwytne
iryzacje,wnadprzyrodzone,wielobarwnezjawy,wktórychlegendy
malowałysięnibywdrgającymiulotnymwitrażu.Alesmutekmój
wzrastałjedynie,bojużsamazmianaoświetleniawystarczała,aby
wemniezniszczyćprzyzwyczajeniedomegopokoju,dziękiktóremu
toprzyzwyczajeniu,pozamękąchodzeniaspać,stałmisięonznośny.
Terazniepoznawałemgojuż,czułemsięwnimniespokojnyniby
wpokojuhotelowymlubwobcymmieszkaniu,gdziebymsięznalazł
porazpierwszy,wysiadłszyzpociągu.
Trzęsącsięnaswoimkoniu,Golo,pełenokropnychzamiarów,
wynurzałsięztrójkątnegolaskupokrywającegoaksamitnązielenią
zboczeiposuwałsiępodskakująckuzamkowibiednejGenowefy
Brabanckiej.Zamekówściętybyłliniąkrzywą,będącąnieczym
innym,jaktylkoowalemramy,którąwsuwałosięwroweklatarni.
Byłotoskrzydłozamku,przednimzaśrozciągałasiębłoń,gdzie
marzyłaGenowefa,strojnawbłękitnypasek.Zamekibłońbyłyżółte;
zanimjejeszczeujrzałem,znałemichkolor;wcześniejbowiemniż
szkłolatarni,złocisto-brązowydźwięknazwyBrabantuobjawił
mitonieomylnie.Golozatrzymałsięchwilę,abymelancholijnie
słuchaćkomentarzaczytanegoprzezmojąciotecznąbabkę(dla
uproszczeniabędęnazywałciotką),takjakbygorozumiał
doskonale,dostrajającdoobjaśnieńtekstuswojąpozę,zpowolnością
niepozbawionąmajestatu;poczymoddalałsiętymsamymnierównym
krokiem.Inicniemogłopowstrzymaćjegopowolnejwędrówki.Kiedy
sięruszyłolatarnię,widziałemkoniaGola,jakdalejsunął
pofirankach,wzdymającsięichfałdami,wciskającsięwich
załamania.CiałosamegoGola,zmateriirównienadprzyrodzonej
comateriajegokonia,dawałosobieradęzwszelkąrzeczową