Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nowe,inne,aprzedewszystkimzdala
odbezpieczeństwa,jakieczułamwdomu.Lęk
towarzyszyłmiprzezpierwszetrzytygodnie.Potem
przyszłastagnacja.Snułamsiępobiurzeidomuzupełnie
bezcelu.Niktmnieniechciał.Niktniezadzwonił,żeby
chociażbyzapytaćojakieśszczegóły.Uznałam,żenie
przedstawiamżadnejwartościdlafirm,doktórych
wysłałamswojepodania.Dotegodoszływyrzuty
sumienia,bochciałamwyrwaćsięzdomu,gdziemiałam
przecieżwszystko.Byłamzdruzgotana.Tenstanciągnął
sięprzezkolejnychkilkatygodni,wkońcupozbierałam
sięiwróciłamdoponownegoprzeszukiwaniaInternetu
wposzukiwaniupracyzdalaoddomu.Wprawdziemój
zapałprzygasł,jednakniebyłomowyopoddaniusię.
Potrzebawyrwaniasięzmarazmu,wjakimtkwiłam,była
silniejsza.
Istałosię.Pewnegodniamojakomórkawydałazsiebie
tendługooczekiwanydźwięk.Zadzwoniładomnie
sekretarkajednejzliczącychsięnapolskimrynkufirm
związanychzprodukcjąchemiigospodarczejiumówiła
spotkanie.Dopieropozakończonejrozmowiedotarło
domnie,żestanporuszeniatowarzyszącymipodczas
rozsyłaniapodańbyłnamiastkąlęku,któryzacząłszarpać
moimiwnętrznościamipoustaleniuterminurozmowy
kwalifikacyjnej.Wszystkiemojedolegliwościnagledoszły
dogłosu.Wystarczyło,żepomyślałamokonieczności
znalezieniasobiehoteluizarezerwowaniabiletu
napociąg,awnętrznościodrazuwywracałymisię
nalewąstronęizaczynałsięwyścigzczasem.
Naszczęściemieszkałamipracowałamwdomu,dlatego
zawszezdążyłamdopaśćtoalety,zanimmójżołądek
ścisnąłsiętakmocno,żejużniemogłamzapanowaćnad
torsjami.Miałamzaledwietydzieńnaprzygotowaniesię
dowyjazduiopanowaniepanicznegostrachuprzed
opuszczeniembieszczadzkiejdoliny.Wróciłam
doćwiczeniajogi,któraniegdyśpomogłamiopanować