Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Apotem,szczególnymruchem,zakłopotanieczyżartobliwość
oznaczającym,wsuwającszyjęwkrochmalnykołnierzkoszuli,niebez
wahaniasięzapytał:
No?...cóż?...takiedalekieprojektyukładasz...azamążwyjść
niemyślisz?
Wzruszyłaramionami.
Wątpię,abytokiedykolwiekstaćsięmogło.Wieszotem,
żenikogoprawienieznamy,nigdzieniebywamy...jakżebywięc?
jakimsposobem?Zresztą,może...alespuszczaćsięnatoniemogę...
Zszyjąwciążwkołnierzwsuniętąipodniesionąniecogłową,brat
wpatrywałsięwniąjakiwprzódy,tylkopowąskichjegowargach,
czarnymwąsemocienionych,przewijałosięcośnakształtżartobliwego
uśmiechu.
No...zacząłznowu,atendoktor?
TymrazemJoannazarumieniłasięizezdziwieniemnabrata
spojrzała.Jakto!więcodgadłonwniejto,oczemnigdyprzednikim
anijednegosłowanieprzemówiłyjejusta!On,takobojętnyisenny,
musiałjednakpilnienaniąspoglądać,kiedymógł,niewiedzieć
zczego,zoczujejchyba,zgryrysówodgadnąć...Zresztąniebyło
tuoczemmówić.Niebyłotuwcale,aniromansużadnego,aninawet
jegoprzypuszczenia.Ottakjakoś,serceuderzyłożywiej.Musiało
przecieżżywiejuderzyć,młodembędąc,alezresztąmilczało,bonie
byłowniemnadziei.
RumienieczgasłnatwarzyJoanny,oczyjejiustaprzybraływyraz
szczególnejpowagi.Pochwilimilczenia,ciszejniżprzedtemmówiła,
odrzekła:
MójMieczku!tywieszdobrze,żebyłobytodlamniemarzenie
zbytwysokie...DoktorAdambyłdlanasbardzodobrym,wczasietak
długiejchorobyojca...ipowiemciszczerze,żewydajemisię
onideałemczłowieka.Alewłaśniedlatego,żetakjest,wiemdobrze,
niemyślionomnie,iniepomyślinigdy...
Pochyliłagłowęidokończyłacicho:
Tylkowidzisz...miastonaszetakieciasne...ludzietuwszystko
jedniodrugichwiedząiczasemspotykaćsięzsobąmuszą...więc
chcę,abyonwiedział...żeja...wiemdobrze,międzynami,nic
nigdyniebędzie,alechcę...abywiedział,żezasługujęprzynajmniej
najegoszacunek...
Podniosłatwarziprzezszybęoknapatrzaławgórę,wysoko,jakby
wniedoścignionejoddaliwidziałajakąśtęczęidealną,którazawisła
nadszaremjejżyciem.Mieczysławwydobyłszyjęzkrochmalnego