Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
znalezionogozamordowanegonawerandzie
zkolumnamiiglicynią,wuroczymogrodzie
ipromieniachsłońca.Kulkawgłowę.Wzasięguwzroku
żad​nejbroni,cowy​klu​czałosa​mo​bój​stwo.
„Dlaczego?”,zapytałamJohna.Wzruszenieramion,
apotempomniejszywybuchgniewuzpowodu
przestępczościisekretówokolicy.Niktniewiedział
dlaczego.Alboraczejktośmusiałwiedzieć,aleniktnie
chciałotymmówić.Taktowtedybyło,stwierdziłJohn,
inadaljest,azmianytylkopozorne.Nigdynie
wiadomo,ktomożepragnąćzemstyzajakieśbrudne
rozgrywkipolityczneczyzniewagęwstylu„spadaj
pan”;zawszeteżmożedojśćdoprzepychankiojakąś
syfilitycznądziewkę,kawałekziemilubzdwóch
głównychpowodów:kradzieżyślimaków(tylkospróbuj
położyćłapęnacudzychślimakach,auduszącię
garotą!)ipodkradaniatrufli,zacokastrują
za​rdze​wia​łymno​żemku​chen​nym.
Ibardzodobrze,skwitowałJohn,jeśliktośjesttakim
chrza​nio​nymgłup​kiem.
Wlasachroiłosięodtabliczek,któregroziły
pułapkamilubtrucizną,abyodstręczyćpotencjalnych
szubrawcówiichpsywęszącezatruflami.Raz,
spacerującpowzgórzach,natrafiliśmynadwie
ogromnekości,zapewnekrowie,obdartedożywego
mięsabujałysięnadrzewie,związanedrutem
wkształtKrzyżaŚwiętegoAndrzeja.Czytomiałabyć
jakaśklątwa?Alboostrzeżenie,tylkoprzedczymido
kogoskierowane?Przecieżzeszliśmyzgłównego
szlaku,właściwienikttamtędyniechodził.„Nie
dotykaj”,powiedziałTig,choćitakbymtegonie
zrobiła.Muchyjużsięzleciały,awpowietrzuunosiłsię
smro​dekgni​ją​cegomięsa.
OpowiedzieliśmyotymJohnowi,wywołująctym
kolejnywybuchzłościzpowodubrudnychsprawek