Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁPIERWSZY
Tego,jaknaprawdęzmarłapaniMartyna,nauczycielkamatematyki
zpodstawówki,dowiedziałamsiędopierokilkadnipopogrzebie,
rozmawiajączniąosobiście.Ojejśmierciusłyszałamodmojej
przyjaciółkiZuzi,adoniejzkoleinapisałaPatrycja,której
powiedziałamamapaniKasi.
JakwracałazkorkówodRusińskich,toposzłasięwykąpać
wjeziorzeopowiadałaZuzia.Wieczorem.Sama.
Obrzydliwe.
Poślizgnęłasięirozbiłagłowęnakamieniach.Śmierćnamiejscu.
Alewiesz,cojestnaprawdęstraszne?Podobnorybywjeziorze
zdążyłyczęściowo…Nowiesz.Wszamać.Ciekawe,czypozwolą
namzajrzećdotrumny.
Wypadkinawsiniebyłyniczymnowym,aletendługonieschodził
zustmieszkańców.PaniMartynaniebyłaprzecieżznowutakastara
uczyładopieroodkilkulataumarłagłupiojakwarszawiak
posiódmympiwie.MieszkańcyBrzózkitygodniamiroztrząsali,conią
kierowało.
Żebytakwchodzićdojeziora?!
Jesieńrozpieszczałanastegorokuwyjątkowo.Słońcejeszczegrzało,
anietylkowisiałonaniebie,astrywogródkachszalaływczerwono-
fioletowejeuforii,awiatrledwiekołysałdrzewaminacmentarzu.
Pięknydzień,bywyprawićzwłokiwostatniądrogę.
NapogrzebiepaniMartyny,choćzaczynałsięprzedpołudniem,
stawiłasięchybacałaBrzózka,włączniezuczniamizachwyconymi
dniemwolnymodszkoły.Nawetmamazamknęłazakład,żebyzdążyć
namszęiprawiejejsiętoudało.Oskar,mójmądrymłodszybrat,
próbowałuniknąćzamieszania,chowająckluczykiodsamochodu.
Spóźnieniwpadliśmyprzezbramęcmentarza,gdzienastąpiłotaktyczne
rozproszenie,żebyprzypadkiemniktniepomyślał,żeprzyszliśmy
zmamą.PrzepchnęłamsiędoZuzi,którastałazresztąuczniów
wpierwszychrzędach.
Ksiądzskupiałsięnaceremonii,aleMaciejewskaijejteściowanie.
Wpiływemniewzrokzzadowoleniem.
Wieczneodpoczywanie…zaintonowałkapłan,azgromadzeni