Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
schodząnaśniadanie.Gdywychodzęnakorytarz,zauważammłodą
dziewczynęstojącązakontuaremrecepcjiikierującągości
wodpowiedniąstronę.Taksięzagapiam,żeniemalżewpadam
nakogoś,ktoidziewmoimkierunku.
Dłoniemężczyznylądująnamoichramionach,żebymnie
przytrzymać,ajacofamsięszybko,udając,żetendotykniezrobił
namnieżadnegowrażenia.Bozrobił.Podnoszęwzrok,bynapotkać
uważnespojrzenieciemnobrązowychoczu.
–Notak,jużsiępoznaliście,prawda?–pytawesołociocia,
wychodzączamnązgabinetu.–Janekbyłtakdobry,żezgodziłsię
przypilnowaćpensjonatu,gdypojechałamwczorajzTadeuszem
napogotowie.
Janek?Wow.
–Tak,panWagnerbyłtakmiły,żepokazałmidrogę.–Odwracam
siędoniejiuśmiechamlekko.–Obawiałamsię,żesięzgubiłam.
SpotkałamgokilkakilometrówprzedKalnicą.
–JechałemzCisnej–odzywasięniespodziewanienasztowarzysz
tymniskim,zachrypniętymgłosem.–Tammieszkam,aleczęsto
tubywam.
Mamochotęzapytaćdlaczego–możemawKalnicydziewczynę?
Kogośbliskiego?Gryzęsięjednakwjęzyk,botoniemojasprawa
iniepowinnomnietointeresować.
–TenTadeusz…–podejmuję,całyczasczujączasobąobecność
tegomężczyzny.–Totwójsąsiad?
–Takjejpowiedziałeś?–CiociazrozbawieniemzerkanaJana,
ajakątemokazauważam,jakonlekkowzruszaramionami.–Tak,
tomójsąsiad,aleteżmójpartner,Lucynko.Jesteśmyrazemodkilku
lat.
Rozchylamustazezdziwienia.Nicotymniewiedziałam!
–Niechwaliłaśsię.