Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nabiodrachrękami,gdyJanekkończyłwłaśnie
wpośpiechukolację.
–Jakiejbiedy?Niechmamanieprzesadza
–odpowiedział,poczymmrugnąłporozumiewawczo
dodziewczyn,zwłaszczadoBogny.Odzawszeczułnić
porozumieniaszczególniezjednązbliźniaczek.
–ZWładkiemWyrzykiemiKazikiemKogutemchcęprzy
rzeceposiedzieć,jakjużdzieńzakończonyiwszystkoprzy
obejściuzrobione.Wielkamizbrodnia.Nieczekajcie
namnie,bopóźnowrócę.
–AniebędzietamczasemMarysiKrugieszównyzwami
przytejrzece?–mamazaintonowałapytaniewtaki
sposób,jakbyfaktyczniepytałazczystejciekawości,
poczymjeszczemocniejzacisnęłaręcenabiodrach
iprzyjrzałasięsynowizbliska.PodczasgdyNelajak
zwyklezdawałasiębyćmyślamiwswoimwłasnym,dla
nikogoniedostępnymświecie,Bognazagryzławnętrza
policzków,bysięnieroześmiać.
–Acóżbytomiałatamznamirobić,pociemku?
–zapytałJanekzuchwale.
–Zwamitomożenie,aleztobą!
Jankowioczywiścieudałosięwymknąćtegowieczoru,
rzekomodokolegów,jakmusięudawałozawsze,gdyż
mama–pomimozachowywanychpozorówprzyzwoitości
–udawała,żenieznaprawdy,alboteżniechciałajej
znać.ChybawszystkowybaczyłabyJankowi.Pośmierci
ojcabyłjejnajwiększąpodporą.Niespełna
osiemnastoletnichłopakwmigogarniałobowiązki
związanezgospodarstwem,rąbałdrzewanaopał,
nierzadkoodświtudonocydopilnowywałzbiorów,
bypóźniejsprzedawaćczęśćznichmiastowym
ipodreparowaćdomowybudżet.Awtymwszystkim