Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁDRUGI
Pokrzewkamiałrację.Niepowinnisięzapuszczaćtakdalekowgłąb
polabitwy.AleBielikniemógłsięzatrzymać.
Powoli,ostrożnieprowadziłswegorumakapozmarzniętejziemi,
tuiówdzieporwanejkopytamigalopującychkonilubszponami
walczącychBękartów.Wpowietrzupanowałaosobliwa,niepojęta
ciszawłaściwatylkopolombitew.Odczasudoczasuprzerywały
pochrapywaniakoniibrzęksprzączeksiodła.Gdzieśwoddali
krakaływrony.ZzatruchłaBękarta,ogromnychrozmiarów,
najeżonegokościanymiwypustkami,wychynąłwynędzniaływilk
ooszalałychzgłoduślepiach,poczymumknąłwpopłochu.Serce
Belikabiłomocno.
Niemógłuwierzyćwto,żezaciekła,choćzakończonazwycięstwem
bitwazBękartamirozegrałasięzaledwiewczoraj.
Odwróciłsiędotowarzyszącychmuludziiuśmiechnąłlekko,jakby
chciałdodaćimotuchy,poczymznówszybkospojrzałprzedsiebie.
Jechaliznimwszakweteraniwielustarć,twardzimężczyźni,którzy
niejednowidzieli,arozumielijeszczewięcej.Bielikniechciał,
byktóryśznichsiędomyślił,żeonsampotrzebujewsparcia.Brnął
więcwpobojowisko,jakbychciałudowodnićsobieiswoim
towarzyszom,żewcaleniemawnimlęku,choćsprawamiałasię
inaczej.
Polebitwy,naktórymrozbilihordęBękartów,nadalprzeszywało
godreszczemprzerażenia.Wywiezionojużcoprawdawszystkich
poległychipochowanowewspólnymgrobie,wygrzebanym
zniemałymtrudemprzezLharsin,apotempozbieranokońskietrupy,
gdyżmięso,zwłaszczateraz,uschyłkuzimy,stawałosięcoraz
cenniejsze,aleniktnietknąłzwłokBękartów.
Bieliknaliczyłichprawiesetkęichoćupewnilisięparokrotnie,
żewszystkiestworynieżyją,wciążwydawałysięprzerażające.Przez
nocskułjemróziprzysypałlekkiśnieg,młodywojownikmiałjednak
wrażenie,żeladamomentktóryśsiępoderwieiobróciprzeciwko
niemuprzerażającąpaszczę.Namyślodalszejwalceztymibestiami
przeszywałogozimneprzerażenieprzyglądającsiętruchłom,nie
miałbowiempojęcia,wjakisposóbudałoimsięniektóreznichubić.