Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PROLOG
Dziewczynaniemiałapojęcia,cosięstało.
Jejmyślijakzwyklekrążyływokółniekończącejsięzimy,
wieczornegoposiłku,którybędzieskładałsięzparumizernych,
gotowanychziemniaków,orazwokółrodziców,którzymiesiąctemu
udalisiędoBrzasku,wpogodnedniwidocznegoztejwysokościjak
nadłoni,idotądniewrócili.Trzęsłasięzzimna,alenaszczęście
dostrzegałajużrodzinnąchatę,którąobiecałasięopiekować.
Zimaniedługominie,myślała,tulącpękchrustu.Minie,aznią
miniewojna.Wrócąrodzicezjedzeniem…Zprawdziwymjedzeniem!
Apotemwszystkobędzietak,jakzawsze.
Jejzadumęniespodziewanieprzerwałagorącaeksplozjagdzieśzajej
plecami.Dziewczynaodwróciłasięwporę,byujrzeć,jakpłomienie
przygasają,pozostawiającposobiedziesiątkiwirującychpłatków
sadzy,awśródnich…
Wśródnichstałmężczyzna,brodatyiniechlujny,ubrany
wnadpalonełachmany,leczwysokiibarczysty,zgoła
nieprzypominającyżebraków,którychczasemwidywała,gdypanował
pokój,aDzielnicąCentralnąwładaliTuistanie.Odruchowoupuściła
wiązkęchrustu,poktórymusiałachodzićcorazdalejidalej,iuniosła
tępąsiekierkę.
Niby-żebrakuniósłgłowę.Miałzaciśniętepowieki,jakbywalczył
zpotwornymbólem,anaśnieguwokółniegopojawiałysięczerwone
plamy.
Krwawiłobficie.
Dziewczyna,zdjętanagłymwspółczuciem,opuściłasiekierkę
izrobiłakrokkuobcemu.Wtedytenotworzyłoczy.
Niczymwpaleniskubuchałwnichrozszalałyogień.
Zwykrzywionychcierpieniemustwyrwałsięgłuchy,wściekłyryk
iżebrakskoczyłjakpolującezwierzę.Przypadłdooszołomionej
dziewczyny,brutalniewyrwałjejsiekierkęiodrzuciłdalekowlas,
apotem,ignorującjejprzeraźliwywrzask,wgryzłsięwjejramię
iwyszarpnąłzniegokawałmięsa.Pchnąłswąofiaręwpobliski
wykrot.Zataczającsięiodpychającoddrzew,ruszyłwstronęchaty.
Tampadł.