Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
2
Kacper,SylwiaiZosia
Kacpermiałchęćzwyczajniepooglądaćtelewizję.Jak
starypryk–pomyślał.–Mamdwadzieściaczterylata
idziadzieję.
Dokuczałswojemuojcu,gdytenpopowrociezpracy
osiadałmiękkimruchemnakanapiezpilotemwdłoni.
Terazzaczynałrozumieć,żetonielenistwo,apoprostu
dążeniedorównowagiwewnętrznej.Oglądaćgłupoty,
wyciszyćsię.
–Obiad–powiedziałaSylwia,niewkładającwtożadnej
intonacji.
Kacperwstałipodszedłdostołu.Najegokrańcu,
wplastikowymfotelikudokarmienia,siedziałaZosia.
Trzymaławrękugrubąświecowąkredkęimalowałanią
niezgrabnie,nietrafiającwkartkę.
Sylwianalewałazupę,Kacperstarałsięuporządkować
stół.
–Mógłbyśczasempomóc–powiedziałaSylwia,
aKacperuniósłgłowęszybkimruchem,niemalwrogo
spoglądającnażonę.
–Wróciłemzpracy.
–Jajestemzmałąwpracycałyczas.
–Poobiedzie,bezżadnegoodpoczynku–podkreślił
–idępisaćpracę.Nieskończyłemjeszczestudiów.
–Jateż.–Uśmiechnęłasięlodowato,samymiustami.–