Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nacóreczkę.Sylwiapostawiłanastoletalerzezparującą
zupą,poczymniewielkąmiseczkęzostudzonympłynem
ustawiłanapółcekrzesełkadziecka.Kacperpochylił
głowę,pierwsząłyżkąpoparzyłwargi.Syknął.Sylwia
uśmiechnęłasięlekko,zajętakarmieniemcórkiusiadła
nakrześlebokiem.
Kacpernieskomentował.Hasło„gorąca”zawsze
spotykałosięzjakżesłusznymkomentarzemSylwii:
Zimnązupęchciałbyśjeść?Niechciałby.Iwciążtorobił,
zakażdymrazemparzyłsiępierwsząłyżką.Icodziennie
obiecywałsobie,żejutrotegoniezrobi.Sprawdzi,
podmucha,odczeka.Następnegodniazapominał.
Nierozmawiali.Sylwiaprzemawiaładodziewczynki,
któraplułazupązprzyzwyczajenia.Specjalniedlaniej
Sylwiazagęszczaławywar,dodawałaciutkaszki,ryż,
makaronlubmiksowałacałość.Gęstazupaleciałabliżej.
–Niemogęnatopatrzeć–powiedziałwpewnym
momencieKacper.–Zjedz,jająnakarmię.
Sylwiauniosłabrwi,bezkomentarzaodłożyła
plastikowąłyżeczkę,odblokowałakółkasiedziska
iskierowałajewstronęKacpra.Samaspokojniezabrała
siędojedzenia.
–Tata–powiedziałamałazzadowoleniem,wkładając
łyżeczkęwmiskęistrzelajączupąprostowpraweoko
Kacpra.
–Tata–odpowiedział,wycierająctwarz.–TerazZosia
będzieładniejadłazupkę.
–Tak–odpowiedziałamała,grzeczniepołykającporcję,
którąKacperwłożyłjejdobuzi.
–Ajakzjesz,topewniepójdziemynaspacer
–powiedziałKacper.
–Atwojapraca?–zripostowałaSylwia.
–Zdzieckiemteżmuszęchwilępobyć–odpowiedział.
–Fantastycznie.Tylkożeonaterazidziespać.Tojej
pora.