Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
gdzie,kumemusmutkowi,niespotkałanicmetalicznegozwyjątkiem
dwóchzardzewiałychkluczy,przyczemsobieprzypomniałem,
żepodczasrozmowywsaligościnnejwHammersmithwyjąłem
zkieszenigotówkędlapokazaniajejpięknejAnnieizostawiłem
jąnastole.TwarzmojaprzeciągnęłasięopięćdziesiątprocentaDick,
patrzącnamnie,rzekłniecoostro:
—Hola,gościu!ocóżciznowuchodzi?Czycięosaugryzła?
—Nie—odparłem—alemzapomniał.
—Czegokolwiekzapomniałeś,tegomożeszdostaćznowunatym
targu,więcniechciętonicnieobchodzi.
Tymczasemodzyskałemprzytomnośćaprzypomniawszysobie
zdumiewająceobyczajetegokraju,niemiałemochotywysłuchiwać
drugiegowykładuoekonomiispołecznejimonetachzczasów
Edwarda;toteżpowiedziałemtylko:
—Mojeubranie...Czybymniemógł?...Uważapan...Copan
myśliszmożnabyztemzrobić?
Onatoliwcaleniebyłskłonnymdośmiechu,leczprzeciwnie
odezwałsiębardzopoważnie:
—Oniekupujpanjeszczeteraznowegogarnituru.Mójpradziadek,
uważapan,jestantykwaryuszem,izechcepanawidziećtakjakpan
jesteś.Niemogęprawićpanukazań,aleniepowinieneśpanodbierać
namprzyjemnościstudyowaniaswegoubioruprzezupodobnianiesię
dokażdegozżyjących.Czyżnieprawda,żepansamtoczujesz?
—spytałpoważnie.
Nieuważałemwcalezaswójobowiązekwystawiaćsięjak
straszydłonawróblewśródtego,pięknomiłującego,ludu,ale
spostrzegłem,żemsięnatknąłnajakiśniewykorzenionyprzesądiżeby
minicniepomogłospieraćsięzeswymnowymprzyjacielem.Tak
więcpowiedziałemtylko:
—Oczywiście,oczywiście.
—Leczprzysposobności—rzekłbardzomile—możeszpan
zobaczyć,jaktestraganywyglądająwewnątrz.Pomyślpanjeno,czego
panmożeszpotrzebować.
—Mógłbymdostaćtytoniuzfajką?—spytałem.
—Oczywiście—zawołał—gdzieżmiałemgłowę,żebysiępana
otojużdawnoniezapytać?Bobzawszepowtarzami,żemyniepalący
jesteśmyegoistami,iktowie,czyniemaracyi.Alechodźmy;oto
właśniepotrzebnynamstragan.
Mówiąctościągnąłlejceizeskoczył,jazaśposzedłemzanim.
Bardzoprzystojnakobieta,pięknieubranawewzorzystyjedwab,