Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Corazwięcejokrzykówradościdobiegałozjezioraiotaczających
gozboczy.Coraztoktośwykopywałtłustetuszeznietkniętąskórą
icorazwięcejśnieżnychtratwmknęłodobrzegu.Młodsiiszybsi
obracalijużporazdrugi.Lamdżaw,BatiGalsmaaokazalisię
najsprawniejsi,pracowaliszybkoidokładnie.Wyciągalitylko
wielkieiświetniezachowanegazele,ate,któreokazywałysię
niewielewarte,zamałe,wzdętealbozsiniałe,wrzucalizpowrotem
wśnieg.Zmartwiały,śnieżnystepzmieniłsięwkrainęobfitości,
jakązwyklebywatylkonawiosnę,gdypojawiająsięjagnięta.
Patrzącenanichzdalekichszczytówwilkimusiałygotowaćsię
zwściekłościiChenZhenpomyślałzsatysfakcją,żejakwidać,
tychłupieżcówteżdajesięzłupić.
BiligiChenZhenzaładowaliobietuszenaswojątratwę
iskierowalijądobrzegu.Kiedydobili,YangKeiBajarpomogli
staremuzejść,ChenZhenzepchnąłgazeleztwardegowojłokuiwe
czwórkęprzenieślijedoswoichwozów.ChenZhenzezdumieniem
stwierdził,żenaobydwuwozachleżypokilkazwierząt.
–MyzBajaremwykopaliśmytylkojedną–wyjaśniłYangKe.–
Aleinniprzywieźlijedlanas.Powiedzieli,żetakiejestprawo
stepu.Skorzystaliśmynatym,żejesteśmyzojcemBiligiem–dodał
ześmiechem.
Biligteżsięroześmiał:
–Wyjużteżjesteścietutejsi,więcodtądiwymusicie
goprzestrzegać.
Byłzmęczony.Usiadłpotureckuprzywozieizapaliłfajkę.
–Terazidźciesami–powiedział–alebądźciebardzoostrożni.
Jakbyściewpadliwśnieg,pamiętajcie,abyodrazurozstawićnogi
iręceiwstrzymaćoddech.Wtensposóbniezapadnieciesię
głęboko.Tennaderceniechużyjebosaka,aleniechniełapie
zatwarz,bopoczymśtakimnigdynieznajdziecieżony.
Staryroześmiałsięirozkasłał,apotemkazałBajarowiprzynieść
drewnonaognisko.
ChenZheniYangKe,jednakowoprzejęci,weszlinatratwę.Byli