Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Staliśmy(terazstoimy)woczekiwaniu,cośsię
wydarzy.przypętasiędonaswyleniały,mokrypies
(wszystkiebezdomnepsykochająGediminasa,wszystkie
uważajągozajedynegowładcęigospodarza).wiatr
naglezaświstajakptak,awprzeświciechmurpojawisię
mściwyksiężyccętkowanytajemniczymikrzywymi
znakami.Alenicsięniewydarzyło,bezzębnywieloryb
wyplułnasizapomniał.
Gedispierwszyzobaczyłkobietę.Wynurzyłasię
jakbyspodziemi,amożezrodziłasięzjesiennejwilgoci
niezdążyłanawetwytrzećzroszonychpoliczków.
Zdawałosię,żewirwiatruprzyniósłzponuregozaułka.
Obracałasięnaboki,jakbypierwszyrazznalazłasię
natymświecie.Takierzeczymogązdarzyćsięjedynie
wsnachiwwileńskiejnocy:dopierocoulicabyłapusta
jakokiemsięgnąć,aleotoobokstoijużczarnowłosa
kobietawdrogim,eleganckimpłaszczu,atywogólesię
niedziwisz,jestjużswoja,musiałasiętuznaleźćzgodnie
znieznanymizasadamiwileńskiegosnu.Podmuchwiatru
odgarnąłjejztwarzybujne,czarnewłosy,aleoczy
zasłaniałcień.Najlepiejwidziałemubraniatakieszyją
tylkonajdrożsikrawcy.Niemiałemwątpliwości,żejest
tymczymś,nacoczekaliśmy.DanajskidarWilna,
natychmiastprzyciągającywzrok(inietylkowzrok).
Odrazuzauważyłbyśtakąkobietęwnajgęstszymlesie
albowzgiełkuludzi,zobaczyłbyśniezależnieodtego,
wcobyłabyubrana,czyztwarząukrytąpodślepą
woalką,czymożeodsłoniętąioszpeconą.
Nibyniczegoszczególnegoniebyłoaniwjejowalnej
twarzy,aniwdrapieżnychudachzarysowującychsiępod
płótnempłaszcza,aniwleniwychpiersiach.Niebyło
wniejteżtejtajemniczejharmonii,łączącejczasem
niedołężnedetalewcudownącałość.Pociągałamnie
jednak(pociągamnie)niczymwielki,ciepłymagnes.
Konieczniechciałosięjejdotknąć.Chciałosiętylkooniej
myśleć.DopierocozamierzaliśmyzGedisemgdzieś
jechać,cośrobić,aterazstaliśmy,zapomniawszy
owszystkichplanach,całkiemosłupiali.Kobietasię
uśmiechałaiczekała,sięockniemy.Piękna,może