Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Dlaczego,choćwZagajnikuŚwietlikówtańczyłajużciepła
wiosna,jegomokreodłezpoliczkimuskałzimowychłód?
Towszystkoniebyłoprawdziwe.PrawdziwybyłtylkoSat
ito,coczuł.
Chodź.
Drżącepalcezaplotłysięwokółjegoręki.Pochwili
babciaprowadziłagojużścieżkąwśródbujnychkrzewów,
zzaktórychspoglądałynanichzaciekawionechochliki.
Poddałsiębezprotestów.Samniebyłybywstanieujść
anikroku.
Urywaneobrazywciążzapełniałymugłowę.Promienie
słońcarozbijającesięokryształowąpowierzchniętrumny,
setkamibarwpłynącestamtądwewszystkiestrony.
Ciemneszatyżałobnikówroztapiającesięwpowietrzu,
gdyszybkoprzenosilisiędodomów,aichgłosygasły
wciszyjaksyczącepłomienieświec.Rozbrzmiewające
woddaliśmiechyferów,któreprzelatywałynad
rozłożystymikonaramimagicznychdrzew.
Życietrwałodalejiniebyłowtymnicpięknego.Jeśli
już,byłotookrutne.Bodlaczegogdziekolwiekmiała
panowaćradość,skoroTamaraBiesnieżyła?
DłońbabcimocniejzacisnęłasięnaprzegubieSata.
DrugąrękęAgreapołożyłamunaplecach.Świat
zawirował,barwyJaaruwyblakły,aoniwrócili
dociemnegodomuwKrakowie.Tutajwiosnabyłaszara,
zaczęłasięodburzy,takjaknależało.
Kolejneszybkozmieniającesięscenywkradałysię
dogłowychłopaka.Zakręcaneschody,zdwóchstron
pnącesięnapiętro,osuwałysięspodjegonóg,gdy
babciapomagałamuwejść.Dragawciemnychokularach
patrzyłazanimialboprzeznichnieobecna,jakblady
duchzodległegoświata.Ojcieczniknąłtakszybko,
żejegopelerynazdawałasiępowiewaćwpowietrzu
jeszczeprzezchwilę,gdyjegojużniebyło.
Kroki,krokinagórę,jedenzadrugim.Ciężkie.Sat
musiałsięwspinać.Niepotrafiłterazprzenieśćsię
dowłasnegopokoju.Magiawyciekałazjegoaury.
Chceszzemnąposiedzieć?
Ktootopytał?Achtak,babcia.