Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Nie.
Chceszsięnapić?
Nie.
Daszsobieradęsam?
Nie.Jużnigdy.
Tak,dam.
Zostawiłagodopieroprzydrzwiachjegopokoju.
Otworzyłajedlaniego.Samczuł,żenawetnaciśnięcie
klamkitozbytwielkiwysiłek.
Nimwszedłdośrodka,przejechałrękąpoframudze.
Energiadomuzmarszczyłasiępodjegopalcami.
Wgłuchejciszy,oblepiającejcałąposiadłośćBiesów
lepkimimackami,wyraźnieusłyszałzawodzenie.Dom
płakałpostracie,zktórejniemógłsiępodnieść.Niebył
jużdomem,ajegoduchniebyłduchem.
Tegodniaopuściłaichmagia.
MyśliDragipędziłyjakszalone.Cowłaściwiemiała
zrobić?Narazieciąglestałaustópschodów,przyglądając
się…czemu?Pustce?Wszyscypozostalijużznikli.Nawet
pies,któryzwyklełasiłsiędokażdegodomownika,
proszącojedzenie,smętniewłóczyłsiępoogrodzie,
szukającwiedźmy,którejjużnieznajdzie.
WięcDragastała,byćmożenacośczekając.Tylko
naco?Nato,żemamapojawisięnaschodach?
Prychnęła.Cozagłupia,głupiamyśl.
Idiotka!
Pocodręczyćsięwizjaminiedorzecznychzdarzeń?
Podłogadosłowniepłonęłajejpodstopami.Musiałasię
gdzieśruszyć,zająćsięczymś.Niemalrozpaczliwie
rozglądałasięposalonie.Normalnieotejporzeroku
rozwiesilibymłode,zielonerośliny,doczepilibazie
doporęczyschodów,wkuchnistałybydonicezczarną,
żyznąziemią,wktórejmielibyjużzasadzoneziarna
słonecznika.Napełnionemagicznąintencjączekałyby
narozwójwkolejnychmiesiącach.Aleniezapraszasię
życiadodomu,wktórymniedawnozagościłaśmierć.