Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
porządkowaniemrzeczypozmarłej,kontaktemzrodziną–taksobie
tłumaczyłatomilczenie.Jegogabinetwtymczasiebyłzamknięty.
Przypadkowowsklepiedowiedziałasię,żedoktorMatuszzaczął
przyjmowaćpacjentównanowo.Zadzwonićjednakniezamierzał.
Wkońcukobietawysłałaesemesa:
Witaj!CzywszystkouCiebiewporządku?Pozdrawiam.
Odpowiedźprzyszłapodwóchgodzinach:
Tak,jestokej.ZadzwoniędoCiebiezakilkadni.
Zrobiłtodopieropokolejnychdwóchtygodniach.Rozmowabyła
sztywna.
–Jaksobieradzisz?–spytałaLiliana.
–Tak,jakmuszę–odparłzdawkowo.–Wstaję,idędopracy,
zajmujęsiępacjentami.
–Mogęcijakośpomóc?–Zabrzmiałojaktekstzamerykańskiego
tasiemca.
–Nie,dziękuję.Kiedyśtowszystkoprzejdzie,alenarazieemocje
sąświeże.Jakczujesiętwojababcia?–zmieniłtemat.
Dalszaczęśćkonwersacjidotyczyłastaruszki.Wiktorniezapytał,
couLiliany.Nieinteresowałagojejpraca,awłaściwiebrakzajęcia.
Pożegnałsięszybko,nieobiecując,żezadzwoni,przyjedzie,
odwiedzi…
Spotkałagoprzypadkiemkilkadnipóźniej,gdywybrałasię
dopralni.Zabijałaczasioczekiwanienajakiekolwiekzajęcie,
zabierającsięzasolidneporządkiwdomkubabciiobejściu.Umyła
wszystkieokna,najęłaspecjalistówdopraniadywanów,wymiotła
wszystkozszaficiężkie,gruberzeczyzawiozładopralni
wCzaplinku.Tam,stojącprzyladzie,usłyszałazasobąznajomygłos.
Wiktorjejniezauważył.Podszedłdopracownikazajmującegosię
przyjmowaniemodzieżyiprzekazywałcośwszarych,długich
workach.
–Dzieńdobry.–Lilianapodeszładolekarza.
Drgnął,zaskoczony,słyszącjejgłos.
–Dzieńdobry!–Podałjejrękę.Nieprzytulił,niepocałował,
przywitałsięjakzkażdyminnymczłowiekiem.
Patrzylinasiebie,niewiedząc,jakprowadzićrozmowę.
–Maszczasnakawę?–Odważyłasięzapytać.
–Niestety.Muszębiecnawizytydomowe.–Niepatrzyłjejwoczy,