Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wtymmomenciekłamałem.
Przebyliśmycałątrasęwmilczeniu.Dopierogdy
skręcaliśmywuliczkę,przyktórejstałmójdom,odezwał
siętelefon.Josephwłożyłdouchagroszekisłuchał
chwilę.
–Dopana–powiedział.
Sięgnąłemdogniazdatelefonu.
–Tak?
–CeremisGroddehaar–powiedziałamojaniedawna
jeszczeklientka.–Wiesz,żewróciławiększość
eksponatów?
–Niewiem–powiedziałemjakidiota.–Toznaczyjuż
wiem…
–Zarazpopanawyjściuzwaliłysiędwiekupytych
rzeczy,chybaczegośbrakuje,alegeneralniezłodziej
wycofałsięzhaniebnegoprocederu.
–Acomupanizrobiła?
–Ja?–zachichotała.Czekałemchwilę,żebysię
wyśmiała.–Domyśliłsiępan?
Porazdrugiużyłaformy„pan”?Proszę
–awansowałem!
–Dopieroteraz–przyznałem.–Alecodokładniepani
wymyśliłaniewiem.
–Gdywysłałampanapotabletki,dołożyłam
doeksponatówmałąkarteczkę,wydrukowaną,gdy
jazkoleiwyskoczyłamnachwilę.Napisałamnaniej:
„Jeślipamiętasztajemniczezniknięciaszefów
przestępczegopodziemiaz2005roku,towiedz,
żejabyłemichprzyczyną.Ciludzienieżyjązmojejręki
izasłużylisobienato.Tyteżznajdujeszsięnamojej
liście!”.
–Ale…Alebombyfetorowewybuchływcześniej,
w2003?!
–Nowłaśnie.Tenktośniemógłwięcwiedzieć,
żeblefuję.Wkażdymraziewystraszyłsięioddał,