Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dokwiatów,nielubiłateżgrzebaćwziemi,więcbyły
tojedynerośliny,najakiesobiepozwoliła.Dodatkową
ozdobęogrodustanowiłynaturalnychrozmiarów
cementowefigurykobiet.Niektórepostaciwstydliwie
zakrywałyswojekobiecekształtywielkimdzbanem
zwylewającąsięzniegowodąlubnaręczemkwiatów.
Gdzieniegdzietylkomożnabyłodojrzećkawałekbiałych,
wydatnychpiersilubwypolerowanykształtnypośladek.
Lilkauważałateozdobyzaniepotrzebnywyraz
przepychu,którymlubiliotaczaćsięjejrodzice,
awszczególnościmatka.
Szybkowyskoczyłazautaiumykającprzeddeszczem,
weszładogustownieurządzonejwilli,wktórejspędziła
dzieciństwo.Rzuciłapodręcznątorbęnamarmurową
podłogęiodwiesiłaskórzanąkurtkęnastojącyobok
wieszakzrzeźbionyminogami,przypominającymiłapy
lwabądźinnegodzikiegozwierza.Kilkakropelwody
skapnęłonapodłogę.Gdyściągaławysokiebrązowe
kowbojki,dojejuszudobiegłperlistyśmiechmatki.
Lilianaznieruchomiałanachwilę,nasłuchującdźwięków
dochodzącychzsalonu.Udałojejsięwyłapaćobco
brzmiącygłosjakiegośmężczyznyipiskliwy,kobiecy
śmiech.
Przepraszamwasnachwilę!
Lilianausłyszałastukotobcasówipochwiliwholu
ukazałasięwymalowanatwarzmatki,poprawiona
wniektórychmiejscachwprawnymskalpelemchirurga.
Zauważyła,żeustamaniecowiększeniżostatnio,
iwinnymodcieniu.
MatkastanęłanawprostLiliany,mierząc
niezadowolonymspojrzeniemodstópdogłów.
Zdezaprobatąpokręciłagłową.Podeszłabliżejiopierając
ręcenabiodrachupchniętychwołówkowąspódnicę,
syknęła:
Boże,dziecko,jaktywyglądasz?!Mamnadzieję,