Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żewzięłaśzesobącośporządnegodoprzebrania?
Przecieżniezasiądzieszwtakimstrojudostołu
prychnęła,spoglądającnajejodsłoniętydekolt.
Cześć,mamo,teżsięcieszę,żecięwidzę.
Wodpowiedzimatkacmoknęłatylkoswoimi
napompowanymiustamiizłapałazałokieć.
Lilianazerknęłaprzelotniewlustrowprzedpokoju.
ZachwytWiktoriibyłmocnoprzesadzony,bowiem
sukienkaniewyróżniałasięszczególniekrojem.Fakt,
żedekoltbyłdośćgłęboki,adół,ozdobionyzwiewną
falbaną,kończyłsiępowyżejkolan,nieczyniłzniej
wyjątkowejkreacji.Ot,podobnadowieluinnych,jakie
dziewczynynosiłynacodzieńpomieście.Tym,
cochoćtrochęwyróżniało,byłdrobnywielobarwny,
kwiatowywzórnabiałym,lekkimmateriale.Ito,
żeLilianawogólezałożyła.Nacodzieńnosiłasię
raczejwkolorachbardziejstonowanych,akwiecistełąki
naubraniachniebyływjejstylu.Tajednaknawetmiała
cośwsobie.Dodawałajejdziewczęcegouroku,coteż
byłoopiniąWiktorii.
Widzącjednakniezadowolenianatwarzymamy,Liliana
szczerzezaczęławątpić,żesukienkanadajesię
narodzinnyobiad.
Notosięwpakowałam,pomyślałagorzko.
Liliano,nieczasnauprzejmości.Maszzesobącoś
przyzwoitego?Oczopląsuidziedostać,jaksięnaciebie
patrzy!Gościemipomdlejąprzystole!zawołałamatka.
Możejakbyśmnieuprzedziła,żemaciedziśgości,
toprzyjechałabympóźniejburknęła.Niemamnic
innego,chybażedresyiczarnakoszulkabędąbardziej
odpowiednie.
Liliananieprzywiązywaławielkiejwagidoswojego
wyglądu,tymbardziejżewiększośćczasuspędzała
wfundacji,atamniemusiałasięstroić.Stawiałaraczej
nawygodnesportowespodnie,ewentualnienadżinsy