Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
kolejnychdwadzieściaboksów,paszarnia,służącarównież
zamagazynekdoprzechowywanialeków,pomieszczenie
zesprzętemitoaleta.Sianoisłomętrzymaliwstarym
magazynie,więcczęśćpoddaszazajmowałomałe
mieszkankostajennego.Resztęwolnychpomieszczeń
wolontariuszeprzerobiliwłasnymisiłaminaprostepokoje,
abymóczostawaćwfundacjinanoc,gdyzajdzietaka
potrzeba.
Przemierzyłagłównykorytarziwyszłanadobudowaną
odfrontudużądrewnianąaltanę,którązwyklinazywać
swojąświetlicą.Obokznajdowałsięfundacyjnyparking,
adostępdoniegoumożliwiaładużametalowabrama,
któraterazstałanaościeżotwarta.
Zbliżającysiępoczątekrokuszkolnegoznacznie
przetrzebiłszeregimłodychwolontariuszy.Tylkokilkorgu
znichrodzicepozwolilinaspędzenieostatnichdniwakacji
wfundacji.Parulicealistówteżjeszczeprzychodziło
pomagać,niegarnęlisięjakośdoszkolnychprzygotowań.
Pozamłodszymgronemzjawiłosiędziśteżstarsze
małżeństwo,któreprzychodziłowyprowadzaćfundacyjne
psiakinaspacer.Wszyscyzajęlijużmiejsca
naskładanych,obdrapanychławkach.
LilianaodnalazłaWiktorięiusiadłaobok.Młodsze
koleżankikręciłysięniecierpliwieidyskutowałygłośno
natemattegoniespodziewanegozebrania.Wiktoria
posłałaprzyjaciółcespojrzeniewyrażającedezaprobatę
ichdziecięcymzachowaniem.Lilianajednakpatrzyła
naspokojniestojącegowrogupanaStanisława,który
pracowałtuodsamegopoczątkujakostajenny.Zawsze
sprawiałwrażeniesmutnego.Byłmałomównyicichy,ale
zawszepomagałdzieciakom,gdysobiezczymśnie
radziły.Terazwydawałsięprzygnębionyjeszczebardziej
niżzazwyczaj.
Dziękuję,żeoderwaliściesięodswoichzajęć.
DoświetlicywkroczyłaAgnieszkaubranawluźną,