Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
więcuciekłem.ZłapalimniewZgorzelcunastacji.
Najpierwporządniezbili,żebynauczyćrozumu,apotem
wywieźlidoGross-Rosen.Niebyłemjednakwięźniem,
tylkoczłonkiembrygadyobsługującejobóz
koncentracyjny.Teżchodziliśmywpasiakach,tylko
zinnymiemblematami.Nocowaliśmywprzyobozowym
baraku,zadrutami,alenietakimijakwobozie.
Chodziliśmytampodwartąisprzątaliśmypowięźniach.
Rozwoziliśmyjedzenie,kawę,wywoziliśmynieczystości,
zbieraliśmytrupy.
Dodziśniewiem,dlaczegouwziąłsięnamniejeden
zpilnującychnasUkraińców.Byćmożedlatego,
żeznałemjegojęzyk.Straszniemnietłukł,dotejpory
mamproblemyzkręgosłupem.Prawdopodobniewybił
mikręg.Podkoniecczerwcaniewytrzymałem
ipostanowiłemwspólniezkolegąuciec.Wobozie
ładowaliśmywcześniejsianodowagonówiwiedzieliśmy,
żezaładowanepryzmypojadągdzieśnawschód.Tego
dnialałstrasznydeszcz.PilnującynasUkrainiecstarałsię
przednimschować.Beznamysłuskorzystaliśmyzokazji.
Najpierwjedenznasukryłsięwbeczkowozie
znieczystościami,apotemdrugi.Tobyładużakrypa
iczłowiekbeztrudusięwniejmieścił.Zpowoduulewy
Ukrainiecniedokładniepoliczyłkolumnę(byłonasokoło
trzydziestu).Pogoniłdobaraku,amyszybkoweszliśmy
dobeczkowozuischowaliśmysiępodścianąwpociągu.
PochwiliNiemcyzamknęliwagonyitransportruszył.
Tylkoprosteucieczkisięudają.
Deszczlał,pociągjechał.Zdjęliśmypasiaki,gdyżbyło
lato,upałiwlejącymdeszczuwypłukaliśmyubrania.
Podróżtrwaładwadni.Wczasiepostojówsłyszeliśmy
językniemiecki,potempolski.Przejeżdżaliśmyprzez
Chorzów,Katowice,Tarnów.Wyskoczyliśmypod
Rzeszowem,skądpochodziłkolega.Przemknęliśmyprzez
miastoopłotkami.Przebrałemsięuniegowdomu,