Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
tamizpowrotemwpianie,nabrzegumorza.Wiatr
znowuwieje,mewykrążącorazbliżej,jakbymoddawał
niedostrzegalneciepłowtymziąbie.Pokonałem
wzbierającyprzypływiznalazłemtrzykamienie
donowegoklombu.Wyznaczyłemkrągdoobsadzenia,
alewycofałemsiędodomu,gdyzaczęłosiekać
deszczem;usadowiłemsięprzymoimbiurkunacały
zimny,desz​czowydzień.
*
Dawnojużniespędzałemdeszczowej,zimowejsoboty
całkiemsam,wiedząc,żesłońceniewyjdzieprzez
szparęwniebie.Deszczowepopołudnia
wmiasteczkachwypełniaogólnyzgiełk.Zauważyłem,
żeprzeżywamnanowodziecięceuczucie
zniewolonegoniepokojukiedydeszczcieknie
poszybach,tłumiącdźwiękisamochodówzeświatłami
zapalonymizbytwcześnie,nawetjaknaponurelutowe
po​po​łu​dnie.
*
Zadzieciakacudowniebyłomócspędzaćtakie
popołudnia,wycinającrybyzpapieruiwrzucając
jedowanny.Albobudującfortyfikacjezkości
słoniowejzzestawudomadżongababciMimosy.Albo
tworząckryształowyogródzmojegozestawuchemika
zadwaszy​lingi.
*
Deszczowedni.Gapsięprzezokno,gapsięprzez
okno...Niekończącesiępodmiejskiepopołudnia
spędzanewbezbarwnychdomachprzyjaciół