Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
iwyszedłemnazewnątrz,gdziejakiśmętzapytałmnieodwa
złote.Powiedziałemmu,żeniemamdwóchzłotych,mam
pięć,aleniemogęmuichdaćizarazudałemsięwdługą.Coś
tamnamniemruczałpodnosem.
Stanąłemprzydrzwiachklatkiinacisnąłem
zmęczonyguzikoddomofonu.Otwartomi,zanimzdążyłem
wogólepomyślećozłapaniuzaklamkę.Wszedłemdośrodka,
gdzieodrazuuderzyłmnieostryzapachiwiedziałem,żektoś
musiałsiętuzeszczać.Niepomyliłemsię.Wrogu,najasnej
ścianiezostałśladjakpochluśnięciumokrympędzlem
atużpodnimmałakałuża.Ktośwszedłdoklatki.Jakaśniska,
drobna,starababaspojrzałanamnie,bostałemprzed
wewnętrznymidrzwiamiprowadzącyminaschody,apotem
spojrzałanabutelkęwódkiwmojejręce.Wkońcujej
krytyczny
wzrok
padł
na
plamę
moczu.
Pokiwała
zdezaprobatągłowątak,jakbymtojadocholeryzrobiłizaraz
minęłamniebezsłowa.Poszedłemzanią.Teżbezsłowa.
Wchodziliśmybardzopowoli,wżółwimwręcztempie,alebez
żadnychprzystanków.Jejstacjakończyłasięnapiątym,ja
wszedłempiętrowyżej.Jarazniejbyłababka.
ZadzwoniłemdomieszkaniaRoberta.Drzwi
otworzyłysiępochwili,awnichstanęłaniska,chudziutka
10