Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
bywałem,bowolałempićusiebiewmieszkaniu,sam,beztej
całejzgraikolorowychludzi,którychwwiększościnieznałem,
aleRobertazawszedonichciągnęło.Niewiedziałemcoani
dlaczego,aletakbyło.Poprostulubiłtutajprzychodzić.
Wśrodkubalowałojużkilkaosóbiodziwowśród
nichMaja,którazarazrzuciłasięRobsonowinaszyję,całując
goiprzepraszającrazzarazem.Miałemochotęspytaćjak
tutajtrafiła,alepomyślałem,żeniematosensu.Szaleństwo,
którewsobiemiała,napewnowskazałojejdrogę.
Wszedłemdoruinyoceglanychścianachidachu
zpapy,wyglądającymtak,jakbymiałsięzarazzawalić
iusiadłemnajakimśplastikowymkrześle,awłaściwiejego
połowie,booparciebyłowyłamaneiwyglądałotojakjakiś
taborettylko,żezpodłokietnikami.Robertusiadłobokna
podobnymsiedzisku,aMajawskoczyłamunakolana.
Złaź,botogównozarazcałkowiciesięrozleci.
Zaśmiałasięizaczęłamachaćnogami.Miałanóżki
jakpatyczki.
Złaźkurwa.Iprzynieśjakieśkubki.
Zeszłaiposzławswojąstronę.Wróciłapochwili
ztrzemabiałymikubkami.Rozlałemszczodrzewódkidotych
kubkówiwypiliśmyjednymhaustem.Dziewczynątargnęło.
20