Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
bymtyłkiemnaśrodekkuchniipopatrzyłamiżałośnie
woczy.
Wybrałamdwaśredniejwielkościkartony,uzbro-
iłamsięwlatarkę,rzadkoużywanekluczeodpiw-
nicznegoboksuispojrzałamnapsa.
Zachwiwrópróbowałamwytłumaczyć
sięsuce.DobraSambunia,pilnujdomu!naka-
załamiotworzyłamdrzwi.
Odrazuusłyszałampodniecone,skiegłosy
nadole,wśródktórychdominowałznajomybas
Wawrzyniaka.Niepaliłamsiędospotkaniaznim
naklatce,zawszemniezagadywał,ajagopoprostu
nielubiłam.Imbardziejschodziłamnadół,tympo-
wietrzestawałosięchłodniejsze;ktośmusiałotwie-
raćdrzwiwejściowe,bostukłygłośnodwarazy.
Zdonośnejrozmowymężczyznwyłowiłamniewró-
żącenicdobregosłowo„policja”.
Alesiadkawybrałasięwpodopiwnicy!
huknąłWawrzyniak,obserwując,jakostrożniezsu-
wamsięprzypoczy.Akuratzłapaliśmyzłodzie-
ja!Ico,jadą?Wytknąłgłonazewnątrz,skąddo-
chodziłypokrzykiwaniainnychuczestnikówakcji.
SpojrzałampytaconaChomicza,staruszka
spodszóstki,atenpodszedłiwziąłodemniepudło
zwierzchu.
Naprawwpiwnicyjestzłodziej,paniAdo!
objaśniałmiprzyciszonymgłosem.Jużodkilku
dnitamsiedzi,myśleliśmyzżoną,żetojakiśbez-
domny…żonachciałamunawetznieśćcościepłego
dozjedzenia,boziąbtaki…Atuproszę!Włamywał
7