Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
rzyłniemiłownos,dopieropokilkuoddechach
przestałprzeszkadzaćistałsięprawieniezauważal-
ny.Zulgąpostawiłammójbalastnapodłodzeinie
rozglądającsiępomrocznychkątach,zaczęłammo-
cowaćsięzkłódką.Zaplecamiusłyszałamkroki
igłośneposapywanieWawrzyniaka.
–Ico,znowuporadziłasobiepanibezemnie?
–Stanąłnachalniebliskoiobserwowałmojema-
newryprzykłódce.
–PanieWawrzyniak,niechpansięzajmieswoimi
sprawami.–Odsunęłamsięodniegozewstrętem,
bobrzuszyskiemdotykałprawiemojejręki.–Zło-
dziejpanuucieknie!
–Eeetam!–Odstąpiłpółkrokuijasnymstru-
mieniemświatłazaświeciłwprawąstronę.–Jużon
takłatwosięniepozbiera…
Zastanowiłmnielekceważącytonjegogłosu.
Spojrzałamzabłyskiemlatarki.Człowiekskulony
podścianąporuszyłsięipodniósłgłowę.Patrzył
wprostwsnopoślepiającegogoświatła.Woczach
miałcoś,comniezaskoczyło.Gdypokilkusekun-
dachuniósłrękę,byosłonićtwarz,najegopalcach
zobaczyłamświeżą,jaskrawoczerwonąkrewciek-
nącąwgłąbmankietu.
–PanieWawrzyniak,onjestranny!Możetrzeba
wezwaćpogotowie?
Grubasroześmiałsię,jakbympowiedziałacośza-
bawnego.
–Poszamotaliśmysiętrochę,tomazaswoje!
Niechniewyciągałappocudze,nie?
9