Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Szybkoprzebrałasięwswójuniform.Oironio!Nieróżnił
sięzbytwieleodjejpoprzedniegoroboczegoubioru.Białe
płóciennespodnie,białykubraczek,białachustka
zawiązanaztyługłowystanowiływostatnimmiesiącujej
codziennystrójprzezwiększośćdnia.Tylkozadania
dowykonaniamiałazaisteinne.Alecóż…Niezawsze
człowiekjestpanemswegolosu.Czasamitenlos
decydujezanas,zupełniewbrewnaszejwoli,nie
ponaszejmyśli.Iniejesteśmyzazwyczajwstanietemu
zaradzić.
Odstronykuchnidocieraładoniejhałaśliwamuzyka.
Ostatnioniezbytdobrzetolerowałatakiegłośnedźwięki.
Męczyłyją.Zdecydowaniewolałaciszęwypełniającąjej
małydomek.Gdybytylkomogła,nieruszałabysię
zniegonakrok.Jednakniebyłotomożliwe.Musiała
zacośopłacićczynsz,zrobićzakupyczypoprostumieć
nainnepotrzebnewydatki.Niebyłytowielkiekwoty,ale
zpoprzedniegożycianiepozostałyjejżadne
oszczędności.Musiałazarabiać,abyprzetrwać.Aże
potrzebymiałaniewielkie,wystarczałajejminimalna
pensja.
Sprawnienarzuciłanawierzchmundurka
ciemnogranatowyfartuchiprzewiązaładwukrotniewokół
taliizdecydowaniezadługipasek.Szybkimruchem
wcisnęłapodchustkęniesfornekosmykiwłosów
ienergicznymkrokiemweszładokuchni.Kilkaosób
zpersonelukrzątałosięjużwokółmetalowychszafek,
obficiezastawionychprzywiezionymiprzedchwiląprzez
szefowąartykułami.Tabyłananogachnajwcześniej
zewszystkich.Codziennieskoroświtjechałanatarg
dosąsiedniejmiejscowości,skądprzywoziławyśmienite