Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
doWarszawy,domoichsynów…odpowiedziałamnadal
nieprzytomnie.
Teresaotworzyłaszerokooczyzezdziwienia.
Gdziechceszjechać.Jak.Wszystkiedrogi
zatarasowane.Nawetprzezmiastosięnieprzebijesz.Ico,
tymgokartemmoże.Spojrzałapogardliwienamój
samochód.Tymchceszprzezrowyprzejechać.Teresa
niezadawałapytań,onastwierdzałafakty.
Alejamuszęjechaćdosynów,studiują
wWarszawie…
Jużniestudiująprzerwałamibrutalnie.Niemasz
kogoszukać.Jedzieszzemną.Pakujdowozuwszystko,
coznajdziesz.Niemamyczasu.
Szabrowałyśmywszystko,cowpadłowręceświece,
zapalniczki,baterie,latarki,nawetpojedynczychsztuknie
zostawiałyśmy.Teresaśmiałasięzemnie,bozrozpędu
ioszołomieniazgarnęłamdotorbygumydożucia
iprezerwatywy.Wsupermarkecieobokstacji
pakowałyśmyjedzeniezdługimiterminamiprzydatności.
Leki,plastry,bandaże,wszystkowrzucałamdoworków
jakpopadło,półaptekispakowałamdobagażnika.
Udałonamsiętegodniatrzyrazyobrócić,
wyrzucałyśmytylkowszystkonaganekiwracałyśmy
domiasta.Zadrugimrazemogołociłyśmyskleprolniczy
narzędzia,nasiona,sadzonki.Potemchemia,mydła,
szampony,proszkidoprania,płynydonaczyń.Ikiedy
jajużsięprzewracałamzezmęczenia,onapojechała
jeszczenawieś,niedaleko,powiedziała,żedoteściów.
Wróciłarozbita.Napacemiałaczteryprosiaki.Potem
przywiozłajeszczeklatkizkurami,workiziemniaków,
pszenicyijakąśpaszę.Azkabinywyskoczyłpiękny
sznaucerolbrzym.
WyglądajakGiaur,piesmojejprzyjaciółki
powiedziałam.
MożebyćGiaurzgodziłasięiposzładoićkrowy.
Spałam,jakwróciła.
AdzisiajniemajużTeresy…Pochowałamnaposesji,
inaczejpsybyciałowygrzebały.Ziemiajeszcze
zmarznięta,kopaćbyłociężko,ręcemamcałe