Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żepociemkuniebezpiecznie.Mówiłami,żejużmiała
wracaćdodomu,kiedydoleciałodoniejryczeniekrów.
Niedojone,pomyślała.Znalazławgarażuswojestare
gumowce,wdomuubraniegospodarskie,przebrałasię,
wzięławiadroiposzławpole.
Jednąpodrugiejdoiła,mlekowylewała,krowy
prowadziłazasobą.Nocjużzapadła,kiedydwanaście
przepięłanałąkękołodomu.Byłociepło.
Spotkałyśmysiędrugiegodnianastacjibenzynowej.
Wlewałampaliwodokanistrów,którewyszabrowałam
nastacji.Patrzyłamnadrogęimyślałamtylkootym,jak
sięprzebićdoWarszawy.
Teresapodjechałaswoimnissanempick-upem.
–Paniniezdziczała!–krzyknęładomnie,mimożebyła
tużobok.
–Nie,niezdziczałam–odpowiedziałamnieprzytomnie.
Teresazłożyłaręcejakdomodlitwy.
–BożePrzenajświętszy,dziękiCi,JezuChryste,wszyscy
święci!–Pochwilireligijnegouniesieniadodałaniezwykle
przytomnie:–Gdziesiępaniukryła?
Agdziesięmiałamukryć.Byłamwdomu,drzwi
zatarasowałamszafą,niespałam.Niemogłamznaleźć
sobiemiejsca,niemogłamzrozumieć.Dzwoniłam
dochłopaków,domamy,doTomka,doJackanawet,
onwkońcuwWarszawie,możecoświe…Nic,żadnego
kontaktu.Burmistrzowitelefonsamsięodebrał,alenic
niemówił,byłosłychaćtylkojakieśtrzaski.Anadworze
wrzask,płaczdzieci,krzykkobiet.Gdzieniegdziejeszcze
wybuchałgaz,wszędzieniedogaszonepożary,
zastanawiałamsię,czymojegoblokuteżktośwnocy
zdymemniepuści.Dopieronadranemsięuspokoiło,
pozasypialiwszyscywprzypadkowychmiejscach.
Niektórzyobesraniiobszczani,boniewiedzieli,jaksobie
zubraniemporadzić.Innipółnadzy.Aleczerwiecbył
wyjątkowociepływubiegłymroku.
–Gdziesięukryłaś,pytam–głosTeresywyrwałmnie
zzamyślenia.
Bezceremonialnieprzeszłazemnąnaty.
–Niewiem.Nigdzie.Wdomu.Muszępojechać