Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Maszchwilę?–pytaMonique,siadającnakrawędzibiurka.
Prostujęplecy.
–Jasne.
Zarazzaczniesięprzerwanalunch,amojewłosynaszczęściesąjuż
suche.
–Przeczytałamtwójartykuł.
–I…?–pytam,starającsięniepokazaćposobiezniecierpliwienia
ipodenerwowania.
–Postąpiłaśdośćodważnie,zostawiającmigobezpytania.Tekst
jestdobrzenapisany–mówi,przeciągającsylaby.Onie.Zarazpojawi
się„ale”.Poprostuwiem,żezbliżasięwielkie,tłuste„ale”.–Ale
toniejestcoś,cochcielibyśmytutajpublikowaćwtymformacie.
Jesteśświetnawredagowaniupracyinnychdziennikarzyichciałabym
cięzatrzymaćnatymstanowisku.Narazie–dodajezprotekcjonalnym
uśmiechemiwstaje.
Wbijamwzrokwniewidzialnypunktprzedsobą,podczasgdymoje
myśliszaleją.
Zawszemarzyłamopracydziennikarki.Aterazzaprzepaściłam
swojąpierwsząprawdziwąszansę?Kurczę,nie!Jestemdobra
wredagowaniutekstów,alewiem,żemogłabymsięrozwinąć,gdybym
mogłapisaćswojeartykuły.Gdybywkońcupozwolonomitorobić.
SpoglądamwkierunkuprzeszklonegogabinetuMonique.Mogłabym
poprostutampójść,powiedziećjej,cootymmyślę,izłożyć
wypowiedzenie.Alepotrzebujętejforsy.Pozatymskłamałabym,
twierdząc,żeostatniedwasłowajejwypowiedziniepodsyciłymojej
ambicji.Wiem,copotrafię.Muszęjejtotylkoudowodnić.
Wdrodzedoekspresudokawywpomieszczeniusocjalnym
układamwgłowieplan,kiedynaglepodchodzidomnieBrendan,
dziennikarzpopięćdziesiątce,prawdziwydupek,awewłasnych
oczach–prawdziwydardlaludzkościdanyodBoga.Zanimzdążę
zawrócić,zauważamnie.