Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
randkawciemno,cozapukaładotwychdrzwi,miała
granatowespodniewkancikibaaardzowysokiejuż
czoło!
Wszystkojasne.AUKCJAPRZEDMIOTÓW
UNIKALNYCHistrzałeczkawskazującanaboczną
drogęzlewejstrony.
Tadrogabyłaowielemniejuczęszczana.Taka
żałosnadwupasmówkazdziurami,poboczewysypane
żwirem.Alejednocześnietakładniewiłasiędoprzodu,
żenatychmiastwgłowiezadźwięczałamimiła
pioseneczkazfilmu„Jedziemydobabci”.Toznaczy
tylkojejpoczątek.Jakszłodalej,zaBoganiemogłam
sobieprzypomnieć,choćstarałamsięusilnieprzez
dobrychkilkakilometrów.
ZnównapiswołamiAUKCJAPRZEDMIOTÓW
UNIKALNYCHistrzałeczkawskazującabocznądrogę.
Byłotuowielewięcejżwiru,natomiastobapasma
zdecydowaniewęższe,comiałoteżiswojedobre
strony.To,żeaukcjęzorganizowanonatakimodludziu,
możezniechęcidoprzyjazduhandlarzyantykami.Oby.
Bomoimzdaniemprzynichinniuczestnicyniemają
szans.
Stacjajazzowazamilkła,jednocześniewmoim
wewnętrznymradiupiosenkaowyjeździedobabci
zastąpionazostałapiosenkąz„WieśniakówzBeverly”.
(Tu,jaksięokazało,niemiałamżadnegoproblemu
zprzypomnieniemsobiesłówtejpiosenki,cobyłodla
mniejednaktrochęzastanawiające).
Askorojużmowaoludziachzgór,lasów,łąkipól,
czyliogólnierzeczbiorąctych,comieszkajązdala
odmiasta,tojaosobiścieniebardzosięorientuję,jak
wyglądająichdomy.Domówwplenerzezdarzyłomisię
oglądaćnaprawdęniewiele,dlategoterazmiałamcichą
nadzieję,żebudynek,doktóregojadę,okażesię
prawdziwąranczerskąsiedzibą,odpokoleńnależącą
doludzipodobnychdotychz„Bonanzy”.Ciludzie