Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wstronęholuwejściowego,przestajęgosłuchać.
Ależjasięstęskniłamzatymmiejscem.Robięgłębokiwdech,jak
gdybymchciałaodetchnąćsamąesencjąMorton.Uwielbiam
topoczucieprzynależności,byciajednymzgarstkidzieciaków
zcałegokraju,którymzaproponowanonaukęwtymelitarnym
dwuletnimcollege’u.Nieważne,kimjesteśmyaniskądpochodzimy–
trafiliśmytudziękinaszymuzdolnieniom.Bogaciczybiedni,
wMortontobezznaczenia.Wszyscyznaleźliśmysiętutaj,bojesteśmy
cholerniebystrzy–iprawdajesttaka,żewiększośćznasinaczejnie
otrzymałabytakiejszansy.Szkołaznajdujesięnakompletnym
odludziuiwymagazamieszkaniawinternacie.Możemykorzystać
zinternetuwyłączniepodnadzorem–tojednazcechwyróżniających
Morton:staradobrapracazpodręcznikiem.Cośsiętraci,cośsię
zyskuje.
Muszępowtórzyćsobiewduchu,żetowszystkodziejesię
naprawdę.Nadnamiwznosisięwysokiekamiennesklepienie,nasze
butystukającichonastarejkamiennejposadzce,gdymijamyuczniów
wszarychmarynarkachozdobionychjaskrawozielonąlamówką.
Mahoniowaboazeriabłyszczywpromieniachsłońcawpadających
przezwysokieokna,przezktórewidaćrozległe,zadbaneogrody.
Mijamygabinetpanidyrektoriruszamywgórępoogromnych
schodachgiętych,naktórychzawszeczujęsięjakbohaterkafilmu
Disneya.Lśniącaporęczjesttakwypolerowana,żeażśliska.Cała
szkołapachniedrewnemicytrusami,ajauwielbiamtenzapach.Tak
pachniedom.
–Pospieszsię,Liz.–MarcusiTaylorprzyglądająmisię
zrozbawieniemzwysokościpiętra,ajauświadamiamsobie,
żemusiałamnachwilęodpłynąć.–Przestańbujaćwobłokach.
–Przepraszam.–Pochylamgłowę,żebyukryćpłonącepoliczki,
ipokonujępozostałestopniepodwanaraz,dopókiniestanępod
ogromnymwitrażem.RuszampowolizaTayloriMarcusemiprzez
wielkiepodwójnedrzwiwchodzimydozachodniegoskrzydła.Właśnie
tak:zachodniegoskrzydła–otojakwielkajestszkoła.
Natympiętrzemieszcząsięsalelekcyjne,aponieważzajęcia