Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Oniwidzieli,bylinabalkonie,ucieklirazemmówiłmężczyzna
patrzącwgórę.
Tosięodsuń.
Onasiędoczeka,kurwa,nicniepotrafi,zepsutajakaś.
Mężczyznanieprzestawałspoglądaćwstronębalkonu.
Wchodziszczywychodzisz?zapytałagłośniejkobieta.
Onposuwasiostrę.
Oczymbredzisz?
Nagórzenapewnoterazjaksami.
Kto?
Braciszekposuwasiostrę.
Coty?
Toniewiesz?
Pierdolniętyjesteś.
Mężczyznajednymruchemuwolnionejrękipodniósłdogóry
rozciągniętąkoszulkęprzedżoną.Jegoskóraniepasowaładojej
skóry.Barwaigrubośćskóryróżniłyichnawetzdaleka.Bylijak
osobnegatunki.Niebyłoniczego,cobyichłączyłowwyglądzie
idotyku,pozapodobnymzamroczonymspojrzeniem,ślizgającymsię
popowierzchni.Obojemieliskaczące,nadruchliwe,niewidząceoczy.
Achujzwami,nigdzienieidęmówiłustamiześliną.
Jebane.Jakjaichnienawidzę.
Dzieci?
Wszystkich,nauczyłbymich.
Ty,nieucz.
Lepiejbybyło.
Jasne,wystarczyjakzamknieszdrzwizasobąijużwieszjak
zrobićporządek.
umnie.
Nie,usiebie.
Jesteśpoichstronie.