Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Oniwidzieli,bylinabalkonie,ucieklirazem–mówiłmężczyzna
patrzącwgórę.
–Tosięodsuń.
–Onasiędoczeka,kurwa,nicniepotrafi,zepsutajakaś.
–Mężczyznanieprzestawałspoglądaćwstronębalkonu.
–Wchodziszczywychodzisz?–zapytałagłośniejkobieta.
–Onposuwasiostrę.
–Oczymbredzisz?
–Nagórzenapewnoterazjaksąsami.
–Kto?
–Braciszekposuwasiostrę.
–Coty?
–Toniewiesz?
–Pierdolniętyjesteś.
Mężczyznajednymruchemuwolnionejrękipodniósłdogóry
rozciągniętąkoszulkęprzedżoną.Jegoskóraniepasowaładojej
skóry.Barwaigrubośćskóryróżniłyichnawetzdaleka.Bylijak
osobnegatunki.Niebyłoniczego,cobyichłączyłowwyglądzie
idotyku,pozapodobnymzamroczonymspojrzeniem,ślizgającymsię
popowierzchni.Obojemieliskaczące,nadruchliwe,niewidząceoczy.
–Achujzwami,nigdzienieidę–mówiłustamiześliną.
–Jebane.Jakjaichnienawidzę.
–Dzieci?
–Wszystkich,nauczyłbymich.
–Ty,nieucz.
–Lepiejbybyło.
–Jasne,wystarczyjakzamknieszdrzwizasobąijużwieszjak
zrobićporządek.
–Sąumnie.
–Nie,sąusiebie.
–Jesteśpoichstronie.