Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Wiedzieliwktórymmiejscuznajdujesiękabel.Alejakprzeszliprzezpłot?Nie
słyszałemalarmu.
–Sprawdzę.–Barczysty,silniezbudowanyczłowiekzwysuniętąszczękąimałym,
krótkostrzyżonymwąsemznikłwogrodzie.Wróciłpokwadransie,wszedłdogabinetu,gdzie
jegoszefpopijałbrandy,ipowiedział:–Cwanahołota!Przynieślizesobądługietyczki.
Znalazłempodkrzakami.
Wistekuniósłbrwizezdziwieniem.
–Skokotyczceprzezpłot?Możetocyrkowcyalbocośwtymrodzaju.–Zaśmiałsię,
zarazjednakspoważniał,zmarszczyłbrwi.–Zadużowiedzą.Prądwsztachetach,kabel…O
psachpewniezapomnieli.
–Kiedypracowaliwogrodzie,moglipsówniewidzieć.Przecieżnadzieńsązamykane.
–Dlaczegomyśleli,żeniemanikogowdomu?
Pracownikuśmiechnąłsię.
–Odemnie.Pośrednio–dodałzaraz,widzącostrybłyskwoczachszefa.–Czasem
mówiętuiówdzie,no,naprzykładwsklepie,żewtychdniachdombędziepusty.Takna
wabia.Noiprzydałosię.
Wistekmilczałchwilę.Odstawiłkieliszek,sięgnąłpopapierosa.
–Sąniebezpieczni–stwierdził.–Zadużowiedzą.
Mężczyznazwąsemprzytaknąłruchemgłowy.Miałwielkąochotęnaalkohol,alew
tymgabinecieniebyłozwyczaju,abykogośtakiegojakonczęstować.Stałwięccierpliwiei
czekał.
–JutroranowezwieszDługiego.Dacieimradęwedwóch?
–Tak.Mapanjeszczetenśrodek?
–Jestwłazience.Strzykawka,igłyikilkaampułek.Potemwywieziecieichciężarówką.
Załadujtamjakieśpudła,beczki.
–Rozumiem.Dopilnuję.Równieżwewłasnyminteresie.–Pokazałwuśmiechuostre
zęby.–Przecieżonimnieznają.Muszązniknąć.
Wistekwstał,skinąłgłowąiodszedłdosypialni.Byłśpiący.Mimotozatrzymałsięna
chwilęnaśrodkupokoju,patrzącnakobietę,którejniezbudziłaniruchwdomu,aniświatło
czyszczekaniepsów.Oddychałalekko,swobodnie,bujneciemnewłosyrozsypałysięna
poduszce,atwarz,pozbawionananocmakijażu,wydawałasięmłodsza.
Patrzyłzprzyjemnościąnajejregularnerysy,delikatnyzarysgłowyidrobne,
wypielęgnowaneręce.Byliczterylatapoślubie,amimotowciążfascynowałagoswąurodą.
Ażebyłatakbeznadziejniegłupia,taknicnierozumiejąca?Małoważne.Nieżeniłsiępoto,
byprowadzićzżonąpoważnedyskusje.Chciałmiećwdomukobietęreprezentacyjną.
Ubierałjąwnajdroższezagraniczneciuchy,przynosiłkosmetykinajmodniejszychfirm,
spełniałbezwahaniakażdyjejkaprys.Ibyłzadowolony.
*
OczwartejranodwajpracownicyWistka–barczystywąsaczimieniemWaceki
ściągniętyprzezniegoDługi,mężczyznaowzrościebliskodwametry,niskimczoleiumyśle
takprymitywnym,żezaledwierozumiał,cosiędoniegomówiło–zeszlidopiwnicy.
Włamywaczebylizamknięcioddzielnie,takbyniemoglisięporozumieć.
–Najpierwten–powiedziałWacek,wkładająckluczdozamkawdrzwiach.
Długizamruczałcośizastawiłsobąwejścienawypadek,gdybywięzieńchciał
wyskoczyć.Alezamkniętywnocyczłowiekleżałspokojniewkącienacementowej
podłodze.Widaćbyło,żejestzupełniezrezygnowany.Gdyzobaczyłwchodzących,poprosił
tylko:
–Dajciewody!
8