Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Niechpaniidzie–odpowiedziałem.–Niechpaniniemówi
Iwonce.Aninikomuinnemu.
–Niepowiem–obiecała.
–Niechpaniniemówi.
Kiwnęłagłowąnaznak,żerozumie.Podeszładosyna.Poprosiłago,
żebywstałzziemi.Chłopakzaprotestował,bowłaśnieudałomusię
zapełnićłyżkękoparkidrobnymikamieniami,którezamierzałwysypać
naznajdującąsięnieopodalkupkępatyków.Kobietapozwoliła
muwięcdokończyćzabawę,cochwilanerwowozerkającwmoją
stronę,apotemchwyciłagozaprzegubmałejdłoniiodeszli
pośpiesznie.
Patrzyłemzanimi,ażzniknęlizanajbliższymzakrętem.Niebyło
wtymaninatarczywości,aniciekawości.Poprostuodwlekałemto,
conieuniknione.
Odetchnąłem.Zerknąłemnaswojedłonie.Lepiłysięodbrudu
ipotu.Wytarłemjewchusteczkę.Potemwyjąłemkomórkę,
włączyłemaparatitrybdorobieniaselfie.Przejrzałemsięwekranie
jakwlusterku.Natwarzy,naczoleiwokolicachoczu,wmiejscach,
gdzieprzedchwiląsięmasowałem,żebypozbyćsiętegostrasznego,
tępegoucisku,któryzdawałsięmiażdżyćmiczaszkę,dostrzegłem
szaresmugi.Wziąłemkolejnąchusteczkęidoprowadziłemsię
doporządku.
Poczłapałemwstronęwejściadoprzedszkola.Zostałomijeszcze
zdziesięć,możepiętnaściemetrów,takrótkadrogaciągnęłasięjak
całekilometry.
Przydrzwiachmusiałemnacisnąćprzyciskdomofonu.Zawahałem
się,przypatrywałemsięzciekawościąswojemupalcowi,botendrżał
tak,jakbymwłaśniewychodziłzciężkiejdelirki.Alewkońcu
nacisnąłemto,cotrzeba.
–Słucham.–Zgłośnikaodezwałsiędamskigłos.
–MaciejTomski–przedstawiłemsię.–Przyszedłempocórkę.
Wpuścilimniedośrodka.Panowałtamprzyjemnychłód.Wnętrze