Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
3
Takłatwojestudawać,żenicsięniewydarzyło.
WróciłemzIwonkądodomuiposłałemjądopokoju.Basia
przyszłapółgodzinypóźniej.Mojastarszacórka,naszastarszacórka,
miałajużjedenaścielat.Odrokusamachodziładoszkołyisama
wracała.UczciliśmytozJaninąbutelkąniezłegowinazaponad
pięćdziesiątzłotych.Takiwydatekraczejniedoprowadziłby
dobankructwanaszejrodziny,aletrzymającbutelkęwdłoni,trzyrazy
zastanowiłemsię,czynapewnonasnaniąstać.
Basiabyłajakwiększośćdziewczynekwjejwieku.Trochę
wyrośnięta,jednakwciążdziecinna.Nieprzepadałazaszkołą,lubiła
tanieciśpiewanie.Gdybytoodniejzależało,całedniestukałaby
palcamiwekransmartfona,grającwgry,którychnieznałeminie
rozumiałem.WprowadziliśmyzJaninąróżnezakazyiograniczenia
wkorzystaniuzurządzenia,aleszczerzemówiąc,niespecjalnie
dbaliśmyoichrestrykcyjneprzestrzeganie.Czasamiciszawdomu
iodrobinaspokojuokazywałysięważniejszeniżostrzeżeniapediatrów
ofatalnymwpływietelefonównapsychikędziecka.Mieliśmyztego
powoduwyrzutysumienia,odbyliśmykilkarozmówprzywieczornej
herbacie,obiecywaliśmysobienawzajempoprawęibardziej
konsekwentnedziałania,jednakkonieckońcówuspokajałanaschyba
świadomość,żeniejesteśmygorsiodinnychrodziców.Niemawięc
cosiębiczować.
Basiarzuciłaplecakdoswojegopokoju.Przeszładosalonu,
spojrzałanamnieinabawiącąsięwkącieIwonę.Potemposzła
donaszejsypialniiwreszciedokuchni.Wróciłastamtądzkabanosem
wręku.
–Mamyniema?–zapytała.
–Niema–odpowiedziałem.–Musiałazostaćjeszczejedendzień
nadelegacji.
Zmarszczyłabrwi.Wjejgłowieformułowałysiękolejnepytania,
aniemogłempozwolićnaichzadanie.
–Maszjakieślekcjedoodrobienia?